Nazywam się Alfreda Ferschke z domu Winter, jestem młodszą siostrą Haliny Stodolskiej z domu Winter, której losy pragnę w ogromnym skrócie przekazać Muzeum Emigracji w Gdyni.
Ojciec nasz, kapral Adam Winter, brał udział w wojnie bolszewickiej w 1920 roku. Za swoje czyny
bojowe (zdobycie wraz z podległym mu oddziałem pociągu pancernego „Kommunist”) odznaczony został Orderem
Virtuti Militari Nr 3899 i otrzymał 24 hektary ziemi w Kolonii Podryże w powiecie kowelskim,
w województwie wołyńskim. W Podryżach mieszkaliśmy do 10 lutego 1940 roku.
Tego dnia wraz z rodziną składającą się z pięciu osób: ojca Adama, matki Felicji, córki Haliny
(urodzonej w 1924 roku), syna Tadeusza i mnie, zostaliśmy deportowani na Syberię. Dramatycznej
nocy 10 lutego nie zapomnę nigdy: w pośpiechu, mając pół godziny czasu, kazano nam się spakować
i opuścić gospodarstwo. Na Syberii mieszkaliśmy w posiołku 109, w rejonie irbickim,
obłast’ swierdłowska (obwód swierdłowski). O warunkach życia na Syberii nie będę pisała,
ale zaznaczę, że mieszkaliśmy tam 20 miesięcy doznając głodu, zimna, chorób i katorżniczo
pracując. Zżerani przez pluskwy, karaluchy, meszki, komary otrzymywaliśmy tylko głodowe racje żywnościowe.
Jesienią 1941 roku komendant oznajmił nam, że jesteśmy wolni i możemy wyjechać, gdzie chcemy,
oczywiście w granicach Związku Radzieckiego. Dodał, że powstaje Wojsko Polskie z siedzibą sztabu
w Buzułuku. Z posiołku 109 wyjechało bardzo dużo ludzi, a wraz z nimi mój ojciec
i siostra Halina. Otrzymaliśmy od nich kartkę pocztową z miejsca pobytu, gdzie opisywali kraj
o ciepłym klimacie i wielbłądy.
Rozłąka
To była ostatnia wiadomość po rozłączeniu się rodziny. Mama ze mną i bratem wraz z grupą wielu Polaków wyjechała do Kazachstanu. Kto podjął taką decyzję, dlaczego ojciec zabrał tylko siostrę wyjeżdżając wcześniej – na te pytania nie mamy odpowiedzi. Dalszy opis dotyczyć będzie tylko losów mojej siostry, Haliny Stodolskiej.
Kiedy generał Sikorski wraz z generałem Andersem domagali się informacji o losie wziętych do niewoli oficerów polskich, Stalin zerwał stosunki dyplomatyczne z Polską i wstrzymał nabór do Polskiej Armii.
NKWD przejęło władzę nad wszystkimi znajdującymi się w ZSRR Polakami i zaczęto rozwozić ich po okolicznych kołchozach. W Samarkandzie podstawiono wozy konne i rozwożono ludzi w różne strony. W tej grupie był mój ojciec i siostra. Siostra wybiegła na bazar, aby kupić coś do jedzenia. Kiedy wróciła, wozy już odjechały. Dotarła do rozwidlenia dróg i nie wiedziała, w którym kierunku odjechał wóz ojca. Z jakiej przyczyny ojciec nie pozostał i nie czekał na córkę pozostanie zagadką do dzisiaj. Możliwe, że zostawił wiadomość i nie zszedł z wozu bo mógłby go utracić, albo nie widział rozdroża. Zapadał zmrok, a ona została sama. Był to ostatni dzień, kiedy widziała go w swoim życiu.
Jakiś mężczyzna doprowadził ją do grupy Polaków. Co przeżyła tułając się od jesieni 1940 do marca 1942 roku jest trudne do opisania. Z kilku źródeł dowiedzieliśmy się, że ojciec umarł schorowany, bliski obłędu, prawdopodobnie na dworcu w miejscowości Czu w Kazachstanie. Siostra spotkała jeszcze dwie dziewczyny i razem dotarły do do portu Krasnowodzk nad Morzem Kaspijskim w Turkmenistanie. Tam stał zacumowany statek transportujący Polaków do portu Pahlevi w Iranie. Zgłosiła się do transportu, ale oficer Polskiej Armii powiedział: „Dziecko, my nie możemy cię zabrać, bo zabieramy tylko tych, którzy mają w wojsku ojca lub brata”. Nie mogła nic udowodnić, nie wiedziała jeszcze w tym czasie, że ojciec nie żyje. Stała wynędzniała, płacząca przed nim i czekała na swój los. W tym momencie jakiś żołnierz przyprowadził do biura dwoje małych dzieci w łachmanach, biedne sieroty. Oficer zarządził: „Weź te dzieci i idź na pokład”. Był marzec 1942 roku.
Po przybyciu do Teheranu jej życie odmieniło się diametralnie: zrobiła kurs na kierowcę ciężarówki, a kiedy skończyła 18 lat dostała mundur wojskowy. Należała do tzw. „Pestek” – Pomocniczej Służby Kobiet, oddziałów zaopatrujących żołnierzy w amunicję i żywność na froncie. Jako żołnierz dowoziła amunicję do linii frontu pod Monte Cassino. We Włoszech przebywała do 1948 roku i tam poznała kapitana WP Władysława Stodolskiego. Jej mąż Władysław znalazł się na początku wojny w Warszawie i tam Niemcy złapali go i wywieźli na roboty przymusowe do Rzeszy. Uciekł z transportu i wrócił do rodziny do Terespola. W Terespolu zamordowano jakiegoś rosyjskiego lejtnanta, więc aresztowano wielu Polaków. Jako polski oficer był podejrzany, zatem skazano go na 25 lat katorgi w Workucie. Po zawarciu umowy Sikorski-Majski został zwolniony z łagru i wstąpił do Armii Andersa. Walczył pod Monte Cassino. W 1948 roku Halina z Władysławem wyjechali do Londynu, gdzie urodziła im się córka Bożena.
czytaj dalej...
Szukając lepszego życia popłynęli statkiem „Mauretania” do Ameryki. Jako walizkę mieli skrzynkę po amunicji, którą z wielką przyjemnością przekazujemy Muzeum Emigracji w Gdyni. Zamieszkali w Chicago, gdzie otrzymali pomoc od środowisk polonijnych. Tęsknota za krajem była ogromna, ale ona nie ma dokąd wracać: dom spalony, zmienione granice, stalinowski terror. On boi się wracać, gdyż wiadomości o losach powracających żołnierzy Andersa są zatrważające. Oboje poszli do pracy: Władysław do parowozowni, Halina pracowała przy taśmie na nocne zmiany – produkowała puszki konserwowe. W Chicago jest Dom Polski i tam spotykali się wszyscy emigranci, tęskniąc i płacząc za krajem.
Czasy były trudne: nie znali języka, w Polsce pozostały ich rodziny, dylemat – wracać czy też nie – zaprzątał ich umysły. Powoli asymilowali się w Chicago. Kupili domek, stać ich było na wiele w porównaniu z losem rodaków w Polsce.
Odnalezione siostry
Ja z bratem i mamą przeżyliśmy Syberię i Kazachstan. W 1946 roku wróciliśmy do Polski osiedlając się w miasteczku Pełczyce na Pomorzu Zachodnim. Kontakt z siostrą został nawiązany jeszcze w Kazachstanie w roku 1943 dzięki działalności PCK. Była w tym czasie już we Włoszech i wtedy przyszedł od niej pierwszy list.
Nadszedł rok 1962. Halina po 20 latach rozłąki przyjechała do nas z córką Bożeną. W 1973 roku umarł na raka jej mąż Władysław i został pochowany w Chicago. Halina z córką i zięciem przeprowadziła się do Indianapolis, gdzie odwiedziłam ją w 1973 roku.
Podróże-Filadelfia
Jest już wtedy, na emeryturze, mieszka w pięknym domu z ogrodem. Jest coraz dalej od środowiska polonijnego, zajmuje się wnuczkami. Następnie przeprowadza się do Tulsy w stanie Oklahoma. Tu umiera w 2013 roku jej córka. Wnuczki są daleko: jedna w Houston, druga w Filadelfii w stanie Pensylwania.
Byłam odwiedzić siostrę po raz drugi w 1999 roku wraz z synem Oskarem, który szperając na strychu domu odkrył tę skrzynię na amunicję, którą Państwu przekazujemy. Odbyła ona długą drogę: od Monte Cassino przez Rzym, Neapol, Londyn, Chicago, Indianapolis, aż dotarł do Tulsy.
Halina, dziewczyna z wołyńskiej wsi Podryże 4 czerwca 2014 roku skończyła 90 lat i jak na swój wiek trzyma się nieźle. Dopiero przed trzema miesiącami przestała prowadzić samochód. Dzwonimy do siebie często, ale ze względu na nasz wiek już się nigdy nie spotkamy. W lipcu Halina przeprowadza się do wnuczki do Filadelfii.