Goszcząc w Polskiej Misji Katolickiej w Maciaszkowie pod Buenos Aires, Ojciec Olaf zaproponował nam wyjazd do Lavallol do pani Krystyny Szuby. Byliśmy bardzo ciekawi tego kontaktu, bo wiedzieliśmy, że pani Krystyna przybyła do Argentyny 60 lat temu, a wcześniej losy jej życia były niesamowite. Jak wielu naszych rodaków mieszkających na wschodnich rubieżach II Rzeczpospolitej została przewieziona do sowieckich łagrów i z całą rodziną została zesłana na Sybir. Gdy generałowie: Sikorski wraz z Andersem zaczęli tworzyć polską armię, cała jej rodzina wyruszyła w bardzo daleką i usianą niebezpieczeństwami drogę. W czasie tej wielomiesięcznej tułaczki po Związku Radzieckim dwóch małych braci pani Krystyny zmarło w Uzbekistanie, a ona bardzo ciężko chorowała na szkorbut, była sparaliżowana. Panował niewyobrażalny głód, dzieci do jedzenie otrzymywały 400 gramów chleba. W czasie krótkiego lata dietę można było wzbogacić o zebrane w lesie jagody i grzyby. Przy zbiorze malin, jak wspomina pani Krystyna, trzeba było być szybszym i sprytniejszymi od niedźwiedzi. Pierwszą komunię świętą przyjęła od biskupa Gawliny, który odwiedzał polskie rodziny w Związku Radzieckim i płakał nad ich losem.
Wszyscy Polacy uciekający ze Związku Radzieckiego byli transportowani statkami przez Morze Kaspijskie do Persji. Tu czekało ich inne życie, dostali nowe ubrania, a także znacznie większe i urozmaicone porcje żywieniowe, dostali podstawową opiekę medyczną. Co najważniejsze, mała Krysia odnalazła swoich najbliższych: matkę i siostrę, od których ze względów zdrowotnych była oddzielona u Sowietów. Razem pojechały do Teheranu, a stamtąd do Basry, gdzie załadowano je na statek i wywieziono do Indii. Tu spędziły rok, statkiem z Karaczi popłynąć na kilka kolejnych lat do Rodezji. Tu założono polskie osiedle, w którym mieszkały kobiety z dziećmi oraz starsi mężczyźni, którzy nie nadawali się już do służby wojskowej. Schronienie znalazło tu ponad dwa tysiące naszych rodaków. Połowę z nich stanowiły dzieci. Powstała polska szkoła, utworzono polskie harcerstwo, a Krysia jako najstarsza dziewczynka została drużynową, a później hufcową. Przez lata prowadziła swój dziennik, który poniżej, za zgodą pani Krystyny, prezentuję.
Po zakończeniu wojny i demobilizacji żołnierzy z II Armii generała Andersa, ojciec pani Krystyny wyemigrował do Argentyny i ściągnął tu swoich najbliższych. Od maja 1948 roku, kiedy przypłynęła holenderskim statkiem do Buenos Aires, swoje losy związała na stałe z Argentyną. Tu założyła rodzinę, tu przyszły na świat jej dzieci i wnuki.
Sięgając pamięcią wstecz pani Krystyna najmilej ze swojego życia wspomina lata spędzone w Afryce, było tu schronienie przed wszelkimi wcześniej spotykanymi niebezpieczeństwami, byli najbliżsi: matka i siostra. Był polski patriotyczny duch i wychowanie.
Dziś pani Krystyna jest dumna, że od dwóch prezydentów dostała wysokie odznaczenia państwowe, ale nie jest w stanie zrozumieć dlaczego odmawia się jej przyznania obywatelstwa polskiego. Ja też tego nie rozumiem, ale mam szczerą nadzieję, że ktoś nad Wisłą w końcu ruszy głową i zdąży oddać pani Krystynie to, do czego ma pełne prawo.
Jarosław Fischbach
Wszyscy Polacy uciekający ze Związku Radzieckiego byli transportowani statkami przez Morze Kaspijskie do Persji. Tu czekało ich inne życie, dostali nowe ubrania, a także znacznie większe i urozmaicone porcje żywieniowe, dostali podstawową opiekę medyczną. Co najważniejsze, mała Krysia odnalazła swoich najbliższych: matkę i siostrę, od których ze względów zdrowotnych była oddzielona u Sowietów. Razem pojechały do Teheranu, a stamtąd do Basry, gdzie załadowano je na statek i wywieziono do Indii. Tu spędziły rok, statkiem z Karaczi popłynąć na kilka kolejnych lat do Rodezji. Tu założono polskie osiedle, w którym mieszkały kobiety z dziećmi oraz starsi mężczyźni, którzy nie nadawali się już do służby wojskowej. Schronienie znalazło tu ponad dwa tysiące naszych rodaków. Połowę z nich stanowiły dzieci. Powstała polska szkoła, utworzono polskie harcerstwo, a Krysia jako najstarsza dziewczynka została drużynową, a później hufcową. Przez lata prowadziła swój dziennik, który poniżej, za zgodą pani Krystyny, prezentuję.
Po zakończeniu wojny i demobilizacji żołnierzy z II Armii generała Andersa, ojciec pani Krystyny wyemigrował do Argentyny i ściągnął tu swoich najbliższych. Od maja 1948 roku, kiedy przypłynęła holenderskim statkiem do Buenos Aires, swoje losy związała na stałe z Argentyną. Tu założyła rodzinę, tu przyszły na świat jej dzieci i wnuki.
Sięgając pamięcią wstecz pani Krystyna najmilej ze swojego życia wspomina lata spędzone w Afryce, było tu schronienie przed wszelkimi wcześniej spotykanymi niebezpieczeństwami, byli najbliżsi: matka i siostra. Był polski patriotyczny duch i wychowanie.
Dziś pani Krystyna jest dumna, że od dwóch prezydentów dostała wysokie odznaczenia państwowe, ale nie jest w stanie zrozumieć dlaczego odmawia się jej przyznania obywatelstwa polskiego. Ja też tego nie rozumiem, ale mam szczerą nadzieję, że ktoś nad Wisłą w końcu ruszy głową i zdąży oddać pani Krystynie to, do czego ma pełne prawo.
Jarosław Fischbach
Dnia 1- stycznia 1946 roku została zorganizowana 1-sza drużyna harcerek im. Królowej Jadwigi. Drużynę powierzono druhnie Krystynie Szubównej mianując ją drużynową. Drużyna została podzielona na dwa zastępy. Zastępowymi zostały: Gwardys Alina i Kuryś Cecylia.
Stan drużyny 29. Składała się z harcerek z kl. I. gimn. oraz 7 kl. szkoły powszechnej.
Godłem drużyny są „Polskie Wody”.
Obrałyśmy sobie to godło z tego powodu, ażeby zapoznać się z rzekami przepływającymi nasz kraj oraz jeziorami i stawami. Kraj nasz jest tak daleko że nie wolno nam zapomnieć jego. Tutaj w obcych krajach spotykamy także rzeki, ale nic nas to nie cieszy, gdyż zdeje się nam, że nasze polskie rzeki są najpiękniejsze i biegiem swoim urozmaicają krajobraz. Mamy nadzieję, że przyjdzie moment,
w którym ujrzymy jeszcze nasze kochane Wody.
Po długim okresie naszej wędrówki stanęłyśmy na wielkim kontynencie Afryki. Na rozległych obszarach Afryki znajduje się wiele osiedli uchodźców polskich, a między innymi osiedle polskie Bwana M`Kubwa. Osiedle to leży w północnej Rodezji dwa kilometry od stacji, wśród buszu afrykańskiego. Buszem nazywamy gęste lasy porośnięte trawą i innymi roślinami, gdzie znajduje się dużo gadów i zwierząt, oraz innych żyjątek afrykańskich. Całe osiedle składa się z chatek krytych słomą, obok ogródki z kwiatami, a nawet warzywa. Jest dość czysto. Nasze osiedle przypomina (słowo nieczytelne) naszą „polską wieś”, ta tylko różnica, że każdego dnia musimy chodzić na śniadanie, obiad i kolację do jadłodajni. W osiedlu są pracownie jak: szwalnia, warsztat stolarski, szewski, kuźnia.Zamieszkuje tutaj około 1500 uchodźców polskich. Część ludności zajmuje się pracą w warsztatach, inna część znowu przy uporządkowaniu osiedla. Osiedle dzieli się na dwa (słowo nieczytelne) obozy: 1-szy i 2-gi. Poza osiedlem znajduje się szpital, w którym znajduje się dość dużo chorych przeważnie na malarię. Jest też w osiedlu piękna duża świetlica „Akcji Katolickiej”,
w której można spędzać wieczory. Świetlica zaopatrzona jest w bufet, radio, piękną scenę, na której odbywają się różne przedstawienia. Każdego wieczora odbywają się zabawy składające się z tańców ludowych. Odbywają się tam niekiedy odczyty, które wygłasza ksiądz lub kierownik szkoły. Chcę również wspomnieć o naszym kościółku. Znajduje się on w małej oddali od osiedla, jest dość duży. We wnętrzu są dwa ołtarze ślicznie ubarwione kwiatami.
Walka z krokodylem.
Prawdziwe zdarzenie.
Był sobie maleńki murzynek Kali – puli z rodu sławnego „Mniam – mniam” (co oznacza: zjadacze białego człowieka), ale wcale nie żaden ludożerca, bo nawet chrześcijanin. Mały Kali – pulibył synem bardzo mądrego taty Puli – sam, który był policjantem w budce przy moście. Kali – puli dostawał często od taty strażnika parę penów, za które kupował bransoletki,
habrowe śliczne kolczyki z kolorowymi paciorkami, a raz nawet kupił sobie wędkę. Łapie Kali – puli srebrne rybki w mętnej rzeczce Kafua i nie widzi, że z drugiej stony wyłazi wielki żarłoczny krokodyl i chce małego Kali – puli połknąć. Zatrzepotała złapana rybka na wędce ze strachu, poderwał się mały murzynek i o mały włos nie zdrętwiał ze strachu: Ale nie darmo ojciec Kali – puli był policjantem w czerwonej czapce, więc i Kali – puli oprzytomniał i potrząsnął dumnie bransoletami i kolczykami oraz zapytał: How are you? Tego się krokodyl najmniej spodziewał od murzynka z rodu Mniam mniam. Skurczył się w sobie, machnął ogonem i zniknął w mętnej rzece Kafua. A murzynek śmiał się do rozpuku!
Zbiórka miesięczna drużyny. Luty
Dnia 5 lutego odbyła sie zbiórka drużyny. Zaszłyśmy na wybraną polanę, gdzie uroczyście rozpoczęłymy harcerskim okrzykiem. Następnie odbyła się gawęda, o czym? o Królowej Jadwidze, naszej patronce. Na mustrze w czasie marszu trochę sobie pośpiewałyśmy. Co wybierzemy sobie na harce? Otóż podhody. Jak wiadomo w drużynie jest dwa zastępy. Który pójdzie się schować? Pierwszy. Kroczy Lalka ze swym zastępem, ażeby dobrze się schować i podhodzącą dziewczynkę z drugiego zastępu będącą w odległości trzech kroków, zastukać. Nareszcie! Harce się skończyły. Trochę się podrapałyśmy chodząc po trawie, ale to nie szkodzi. Posiadałyśmy sobie na trawie
i zaczęłyśmy śpiewać różne piosenki. Następnie gry i zabawy. Naturalnie, wzięłyśmy ze sobą piłkę. Grałyśmy w dwa ognie, oraz w siatkówkę, a także bawiłyśmy się wesoło w inne zabawy. Już dość długo trwa zbiórka. Trzeba chyba iść do domu. Rozlega się głos: baczność! W trój szeregu zbiórka i odmaszerowałyśmy ze śpiewem do domu.
Pamiętnym dniem jest dla nas dzień 10 lutego. W dniu tym odbyły się zaślubiny Polski z Bałtykiem.
Szeregi polskich rycerzy idą w stronę morza, aby zatknąć biel i czerwień sztandaru na bursztynowym brzegu Bałtyku.
Omijają Toruń, Bydgoszcz, Chełmno, Starogard i Pełplin, następnie dążą na Pomorze, omijają bory tucholskie, dalej dążą do Pucka
do Karwi i na Rozewie, minąwszy gdańską zatokę, doszli do szerokiego morza. Okrzykiem powitali ojczysty Bałtyk. Wjeżdża przez lodowisko brzegowe błękitny generał, Polski i jej Naczelnego Wodza przedstawiciel, Józef Haller.
Za nim pieszo i konno wkraczają w morze rozliczne pułki. Chylą się ku falom sztandary i proporce, maczają w rozlewie wód, chrzest biorąc na ich wieczystą obronę. W ręku wodza błyska złoty pierścień. Swatami u boku stoją mu żołnierze Rokitny, Krechowiec, Rarańczy, Kaniowa z francuskich krwawych pobojowisk i z wielkopolskiego powstania, a także pierwsi polscy marynarze.
Nadszedł dzień zaślubin z Bałtykiem (10 luty 1920 rok). Lśni złoty pierścień ślubny w ręku wodza i dalekim łukiem w wody Bałtyku leci. A Bałtyk kryje go falą i unosi w tajemniczą głąb, ku wód swoich sercu – na wiary znak, na wieczne wieki.
W Polsce mamy zupełnie odmienny klimat od tutejszego. Na Wileńszczyźnie bywa długa i mroźna zima. Śniegi pokrywają grubą warstwą całą okolicę, gałęzie świerków i sosen gną się pod jego ciężarem. Drogi zawiane, ale za to można saniami przemknąć przez zamarźnięte bagna, rzeki i jeziora. Lasy na Wileńszczyźnie są rozległe i stare, przypominają dawne puszcze, które niegdyś nasz kraj pokrywały. Wiele w nich zyje zwierzyny: są tu dziki, wilki, a nawet rysie. W zimie zjeżdżają się tu myśliwi z różnych stron Polski, a nawet z za granicy i urządzają wielkie polowania. Giną wówczas i wilki, pomimo to jest ich rak wiele, że stają się groźne dla ludzi. Włóczą się gromadami, podchodzą blisko do zagród, z głodu stają się zuchwałe. Coraz to idzie wieść od wsi do wsi o stracie, do której przyczyniły sie wilki. A nawet zdarzają się nieszczęśliwe wypadki z ludźmi.
Wszysto to nic jednak nie znaczy. W klimacie afrykańskim nie ujrzymy tego pięknego puszystego śniegu i nie będziemy lepić bałwana lub bawić się w śnieżki. Spotykamy tu tylko deszcze, które szkodzą nam na zdrowie, lub słońce piekące, że nie można wyjść na pole bez okrycia głowy.
A i zwierzęta są tu znacznie groźniejsze. Żyją w dzikich puszczach afrykańskich lwy, lamparty, które rzucają się na człowieka i wiele, wiele innych stworzeń, zagrażających naszemu życiu.
Ognisko.
Dnia 28 lutego odbyło się harcerskie ognisko. W cichy afrykański wieczór otulony w melancholijny szmer bujnych rosochatych drzew i w melodie płynącej zdala urywanej, tęsknej pieśni. Niedaleko poza osiedlem, na placu cicho i sprawnie ustawiają się poszczególne drużyny tworząc czworobok, który w jednym tylko miejscu przerwany jest grupą gości.
Nagle nad stosem drzewa buchnął jasny płomień, wzbił się w górę snop iskier, a z kilkuset harcerskich pieśni wyrwał się jeden potężny okrzyk – czuj, czuj, czuwaj! A następnie pieśń: Płonie ognisko. Płomienie płonącego stosu oświecają każdą twarz, odbijają się o błyszczące oczy i złocą nie jedną łzą ukrytą pod rzęsami. W kręgu panuje cisza głęboka i bezszelestna. (nieczytelne słowo) chwilę występuje kilka dziewczynek, jedna z nich większa. Małe dziewczynki były to znaki przystankowe, większa to ta, która nie umiała czytać. Następnie rozległy się głosy śpiewu różnych harcerskich piosenek, innych inscenizacji, a także deklamacji. Ksiądz również wygłosił piękną gawędę o synu marnotrawnym.”
Cała publiczność była zadowolona z wesołego, zgodnego i wzajemnego życia harcerskiego.
Gaśnie powoli ognisko, uroczystość dobiega końca.
Harcerstwo zaśpiewało modlitwę harcerską: „O Panie Boże Ojcze nasz”, następnie kołysankę i wszyscy w najlepszym porządku drużynami porozchodzili się do domów.
Świetlica harcerska w Bwana M`Kubwa.
Już wiecie jak wygląda osiedle Bwana M`Kubwa. Zapewne jesteście ciekawi jak wygląda nasza harcerska świetlica. Otóż drzwi tej świetlicy są zwrócone do wschodu słońca. Gdy otworzy się drzwi, ujrzy się wspaniały widok. Na ścianie z prawej strony wisi obraz Matki Boskiej, biało – czerwone chorągiewki, a także lilijka harcerska. Naprzeciw także wiszą różne godła harcerskie. Jak wiadomo jest cztery kąty. Każda drużyna obrała sobie jeden kącik i jak najpiękniej postarała się go sobie ustroić. Na samej górze wisi godło drużyny, następnie godła danych zastępów, spis członków drużyny, a także inne widoczki.
Spójrzmy teraz niżej. Otóż ujrzymy szafę ze zbiorami rożnych książek, shutów, junaków, a także gier, w które często gramy. Są również porozstawiane stoliki ładnie zaścielone. Świetlica jest czynna codziennie od godziny drugiej do piątej. Bardzo wesoło spędzamy życie. Przychodzimy grać w szachy, lotto i inne zabawy, a także czytamy różne piękne opowieści.
W następnym pokoju znajduje się także świetlica dla naszych zuchów. Tam też jest dość pięknie. Także każda gromada ma swój kącik, którym się chwali.
Czuwaj!
Idź! Czuwaj! Do czynu ciągłego
Młodzieńcze wyciągnij ramiona,
Ojczyzna sprawności twej wzywa,
Do ciebie ma prawo li Ona!
Idź! Czuwaj! I zawsze miej wiarę,
Cokolwiek by losy zrządziły:
Jest Polska i będzie do końca.
Jeśli jej starczy Twej siły!
Idź! Czuwaj! Otwarte miej oczy,
Byś dostrzegł w sam czas z jakiej strony
I jaki się wróg ku nam skrada,
Chęcią niszczenia wiedziony.
Idź! Czuwaj! Badź czujny! Codziennie
Ucho przykładaj do ziemi,
Byś słyszał jej szept najmniejszy,
Gdzie pójść masz z ramiony swoimi.
Idż! Czuwaj! Patrz! Słuchaj, byś wiedział,
Nim z swoją rozminiesz się dobą,
Gdzie pójść masz z sercem i duszą.
Z tym wsystkim, co tylko jest tobą!
Zmartwychwstanie.
I w tym jeszcze roku na święta Wielkanocne nie rozdzowniły się radośnie dzowny polskich kościołów. I chodziaż w czasie rezurekcyj płynęły pełne wiary tony Alleluja, nie była to jednak w pełni pieśń wyrażająca radość. Zbyt czarne chmury zakryły nasz horyzont narodowy, abyśmy mogli w pełni cieszyć się zwyczajem latpokojowych w tym tak wielkim dniu, który nas zespalał, łączył, skupiał nasze myśli. Przypominam Wielkanoc naszą polską wiosną, wszystko się budzi do życia, po zimie surowy cały świat zaczyna żyć życiem radosnym. Tu i ówdzie widać rolnikapługiem, tam pastuszek pasąc krówkę gra wesołą melodię na wierzbowej fujarce... a teraz w naszej Polsce pomimo to, że nadchodzi wiosna, panuje zima zła, ponura i surowa, ale my młodzi i cały nasz naród nie upadamy na duchu i nie tracimy jednak wiary. Po tej strasznej burzy musi przyjść pogoda.
Musimy cierpliwie czekać dnia, kiedy chmury spowijające Polskę i jej naród, rozproszą się, kiedy ustąpi noc, aby dać miejsce światłu. My młodzi wierzymy głęboko, że przyjdzie czas, kiedy w imię sprawiedliwości zapanuje prawo i ład. Aby jednak doczekać tego nie możemy czekać biernie, ale musimy włożyć wiele jeszcze pracy, pokonać jeszcze wiele trudności, aby Ojczyzna nasza odzyskała prawdziwą wolność i niepodległość. Już dziś do tego wysiłku przygotowujemy się, nie czekamy z założonymi rękami co nam przyniesie jutro. I tak jak przed wiekami Chrystus zmartwychwstał, aby dać świadectwo prawdzie, tak i Ojczyzna nasza zmartwychwstanie!
Dojrzewa czas.
Dojrzewa czas Twej męki. Wnet się już dokona
Na Golgocie narodów pełniona ofiara.
Wstaniesz we krwi niewinnej nad śniegiem wybielona
I napełnisz się szczęściem jak wonnością czara!
Choć żelazny but depce po Twym ciele
I szatan wzniósł triumfu sztandary wysoko,
Gmach tyranii polegnie w gruzie i popiele,
A nowy kościół stanie nad prawdy opoką.
Świat niechętną przed Tobą wreszcie schyli głowę,
Żeś pierwsza się do walki z przemocą porwała
I biorąc na pierś słabą ciosy piorunowe
Aż do końcaś na szańcu nie ugięcie stałaś.
Nowego krzyżowania nadludzkim cierpieniem
Na wyżyny świętości w niebo podźwignięta
Na ludzkości rozstajach przewodnim płomieniem
Zabłyśniesz po wsze czasy Sprawo nasza święta!
Uroczystość świętego Jerzego
w Bwana M`Kubwa
Dzień 23 kwietnia jest dniem św. Jerzego. Dzień ten harcerstwo obchodzi bardzo uroczystość. Św. Jerzy ten nieustraszony rycerz jest patronem młodzieży harcerskiej. Znamy jego życie. Wiemy, że łamał on bezlitośnie zło, aby dać miejsce dobremu. Otóż i my braliśmy udział w uczczeniu tego dnia. O godzinie ósmej odbyła się msza św. polowa na skraju lasu pod drzewem. Następnie odbył się uroczysta defilada z orkiestrą murzyńską po całym osiedlu.
O godzinie szóstej wieczorem odbyło się uroczyste ognisko. Na rozpoczęciu ogniska zaśpiewaliśmy pieśń harcerską „Płonie ognisko”, następnie odbyły się różne inscenizacje, deklamacje i śpiewy. Ognisko zostało zakończone modlitwą harcerską, a następnie harcerskim okrzykiem: „Czuwaj”.
3 maja 1946r.
3-ci Maj.
Konstytucja 3-ego maja była wielkim świętem Polaków. Dzień ten pamiętny jest dla każdego Polaka, bo w 1791 r. przyniósł wolność i równość dla wszystkich stanów. We Francji klasy niższe dobijały sie o równość i sprawiedliwość przez rewolucję, zaś Konstytucja zrodziła się w Polsce ze zrozumienia warstw wyższych czyli drogą rewolucji. Dzień ten i w naszym osiedlu uczciliśmy bardzo uroczyście. 2-ego maja wieczorem odbył sie capstrzyk. Obchodziliśmy dookoła całe osiedle, a nawet byliśmy w pobliżu stacji. W dniu 2-ego maja odbyła się msza święta, na którą udaliśmy sie także drużynami. Następnie odbyła się defilada. Do marsza grała nam orkiestra murzyńska. Defiladę odbierali starsi panowie osiedla, jak kierownik szkoły, pan kierownik osiedla i inne osoby.
Po tej uroczystości odbył się poranek urządzony przez młodzież szkolną. Wieczorem odbyła się uroczysta akademia złożona z wierszy, inscenizacji tyczących się konstytucji 3-go maja.
Chociaż jesteśmy na tułaczce – my tutaj w Afryce, inni w Meksyku, Persji, Indiach, w dalekiej Nowej Zelandii, inni zaś - co gorsze – na Syberii, to w dniu tym łączą się wszystkich myśli w jedno życzenie: aby dzień 3-ego maja obchodzić wspólnie w Wolnej Polsce.
Dnia 12-go maja zmarł Wielki Człowiek, który po ciężkich walkach z trzema zaborcami wyzwolił Polskę z niewoli i dał jej największy skarb na ziemi, t.j. Wolność. Józef Piłsudski zapisał się nie tylkow historii polskiej złotymi zgłoskami, lecz historie świata mówią o nim z wielkim szacuniem, gdyż był to człowiek o niepospolitych zdolnościach politycznych, wielki patriota i demokrator. W rocznicę jego śmierci byliśmy rano w niedzielę na mszy żałobnej, a potem w ciszy i skupieniu udaliśmy się do szkoły. W szkole mówiliśmy o tym dniu.
Cześć prochom zmarłego wodza i żołnierza.
Dnia 17 maja nasz hufiec urządził wycieczkę do jeziora. W niedzielę po mszy św. o godz 10 wyruszyliśmy z placu szkolnego z pieśnią na ustach: „Raduje się serce”. Szliśmy drogą przez las, a później wielką trawą. W ten dzień było bardzo gorąco. Słońce niemiłościwie piekło, dlatego każdy z nas był zmęczony. Jednak było wesoło, gdyż ptaki ukrywające się w zaroślach lub na drzewach przyśpiewywały nam. Niektórzy z nas nie byli na jeziorze, więc chcieli co najprędzej go zobaczyć. Do jeziora było dość daleko od naszego obozu, więcej niż 7 km. Minęliśmy wieś murzyńską i za kilka minut już byliśmy koło jeziora. Jezioro to wygląda bardzo pięknie. Kształt ma kwadratowy z obu stron obsadzony drzewami. Dno ma głębokie, które porośnięte jest pięknymi roślinami rzecznymi. W wodzie swej ma maleńkie rybki. Naogół można powiedzieć krajobraz piękny.
Niedaleko jeziora każda drużyna zbudowała szałas, w którym można było ukryć się od słońca. Blisko szałasów zbudowaliśmy kuchnię, w której gotowaliśmy herbatę, gdyż każdy chciał pić. Chleb i inne rzeczy musiała przynieść każda harcerka i harcerz, bo nie mieliby co jeść cały dzień, ponieważ wycieczka trwała cały dzień. O godz. 5-tej wyruszyliśmy z powrotem do obozu. Przyszliśmy, gdy już było trochę ciemno. Chcielibyśmy jeszcze ażeby było kilka takich wycieczek, gdyż lubimy bardzo chodzić na nie.
Dnia 20 czerwca przypada święto Bożego Ciała. Jest to bardzo wesołe święto, szczególnie w Polsce, gdyż w czasie uroczystej procesji dziewczynki idą przed księdzem niosącym Najświętszy Sakrament, które sypią wonne kwiaty. Następnie lud idąc śpiewa śliczne pieśni. Na terenie afrykańskim święto to nie jest nakazane. Jednak ten dzień nasze osiedle obudziło bardzo wcześnie. W dniu tym wszystkie drużyny harcerskie zebrały się na placu szkolnym, z którego autami udały się do najbliższego naszego miasta Ndoli. Procesja odbyła się bardzo uroczyście. Z ołtarza do ołtarza szedł cały pochód z pieśnią na ustach. Drużyny harcerskie ustawiły się po obu stronach pochodu i szły w najlepszym porządku. Chorągwie wyglądały bardzo pięknie, które wybijały się nad ludźmi.
Wreszcie przy ostatnim ołtarzu ksiądz Biskub miał śliczne przemówienie do angielskich ludzi, po czym cała uroczystość się zakończyła, a drużyny harcerskie ze śpiewem odjechały do osiedla.
Ognisko
Płonie ognisko, jak niegdyś tam – w lesie.
Gdzie szumi groźnie ten prastary bór,
Gdzie pieśń zbłąkaną leśnie echo niesie,
Z nad łąk i gór...
Dziś chociaż około prześliczna gromada
Śpiewa harcerską piosenkę z przed lat.
Bór nas nie słucha, dąb nie odpowiada,
Inny tu świat..
Tylko ognisko tak, jak niegdyś płonie,
Rozjaśnia każdą zasępioną twarz.
W jasnych płomieniach cały hufiec tonie,
Ta wierna straż...
Ta wierna straż...
I płynie piosnka pod niebo wysoko,
Dosięga ciężkich płynących w dal chmur.
A z nimi dalej – tam – nad Morskie Oko,
Gdzie szumi bór...
Różne wspomnienia szybują w przestrzeni,
Ukradkiem ktoś tam ociera swe łzy.
Ach, kiedyż przy nas las się zazieleni
Zakwitną łzy?...
I kiedyż znowu w starym polskim borze,
Na stomych zboczach wypiętrzonych Tatr
Zapłoną ognie, a piosnkę w przestworze
Uniesie wiart?...
Cicho... bo oto chwila przyrzeczenia,
Ze środka placu dobiega tu głos.
Harcerz w tej chwili wszystkie swe cierpienia
Rzuca na stos...
Na stos ogniska, co blasków powodzią
Roznieca hasło – Ojczyzna i Bóg,
Cel życia rozjaśnia tym – którzy brodzą
Wśród ciemnych dróg...
Ogniska tego nikt nam nie ugasi
Na straży czujej będziemy tu stać.
Tak, jak przetrwali praojcowie nasi –
My będziemy trwać!...
Pamiętnym dniem jest dla nas dzień 4-ego lipca. W dniu tym spotkało nas największe nieszczęście i do dziś ludzie go opłakująi opłakiwać będą. Ludzie byli w różnych miejscowościach w Afryce, w Indiach, a my np. byliśmy wówczas na okręcie w drodze z Karachi do Afryki. Dowiedzieliśmy się o tragicznej śmierci naszego ukochanego wodza ś. p. Generała Sikorskiego. Zginął on nad cieśniną Giblartarskąbez wieści.
My tutaj w osiedlu Bwana Mkubwa czcimy ten dzień.
Otóż dzisiaj – 4 – ego lipca, a mamy teraz wakacje poszliśmy drużynami do kościoła. Msza św. żałobna bardzo uroczysta odbyła sie o godzinie ósmej. Następnie udaliśmy się do szkoły na poranek, który składał się z różnych pięknych żałobnych deklamacji. Wieczorem o siódmej godzinie odbyła się akademia. My harcerki śpiewałyśmy pieśni żałobne, były też deklamacje. Po skończeniu akademii płacząca publiczność rozeszła się do domów.
Miesiąc lipiec jest poświęcony dla nas na odpoczynek, gdyż mamy wakacje. Wakacje spędzamy bardzo wesoło. Pomimo że są wakacje szkolne nie mamy wakacji w drużynach. Praca w drużynach wre jak zwykle i bardzo często wolne dnie spędzamy na zbiórkach drużyny lub też zastępu. W czasie zbiórki mamy różne wesołe zabawy, bardzo często gramy w dwa ognie lub w siatkówkę. Harce, mamy nieraz piękne gawędy, w czasie śpiewu wyśpiewujemy różne piękne piosenki. Jednym słowem zbiórka jest bardzo przyjemną rozrywką każdej harcerki. Pod koniec wakacyj zapominamy na kilka dni o harcerstwie, a bierzemy się do lekcji, które zadała nam nauczycielka. Uczymy się także pilnie, gdyż wiemy o tym, że my jesteśmy przyszłą Polską i my ją będziemy odbudowywać.
Ludzi można porównać do grzybów co siedzą po swoich gdzieś (słowo nieczytelne) i jest im dobrze. Tylko nieliczni – bardzo nieliczni błądzą wiecznie, jak bezdomne ptaki i chociaż im jest dobrze wszędzie, jednak gałęzie zmieniają i wciąż ich gna, przeznaczenie włóczęgi. Myślę że zarówno grzyby te jak i ptaki są dla społeczeństwa potrzebne bo razem tworzą pełnię życia.Wybierajcie więc dla siebie i odpiednią rolę, jak odlatuję dzisiaj
Czuwaj!
6.10.46 r (podpis nieczytelny)