Strona główna Przeczytaj Anna Rogowska

Moja przygoda z obcą ziemią rozpoczęła się po ukończeniu liceum, czyli w 2002 roku. Początkowo nie zapowiadało się na dłuższy pobyt. W okresach wakacyjnych w czasie studiów wyjeżdżałam do Włoch do prac sezonowych. Traktowałam te wyjazdy jedynie zarobkowo. Niewiele w tym czasie zwiedziłam i niewielu Włochów poznałam. Tak się jakoś złożyło, że mój ówczesny chłopak, który jest obecnie moim mężem, wyjeżdżał tam częściej niż ja. Coraz lepiej się tam odnajdywał, a jego pobyty tam były coraz dłuższe. Otrzymał także lepszą pracę. Tak to się wszystko jakoś potoczyło, że po ukończeniu studiów w 2007 roku wyjechałam tam do niego. Nie pracował już sezonowo. Znalazł stałe zajęcie i przekonał mnie, bym do niego dołączyła. Niespecjalnie podobał mi się ten pomysł, ale mając kilkumiesięczne dziecko i tak nie podjęłabym żadnej pracy w Polsce. Ustaliliśmy więc, że wyjedziemy razem na rok. Odłożymy trochę pieniędzy i wrócimy.

Nowi sąsiedzi

Początkowo ze względu na oszczędność mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu wraz z innymi polskimi lokatorami. Wszyscy znaliśmy się już wcześniej. Wydawało się więc, że będzie sielanka. Pierwszy miesiąc był nawet fajny. Był to okres wakacyjny. Cieszyłam się piękną pogodą, wyjazdami nad morze, wieczorami spędzanymi z wytęsknionym mężem. Po miesiącu pojechaliśmy do Polski na czas urlopu mojego męża. Byłam bardzo zadowolona z pobytu we Włoszech. Jednak wkrótce po urlopie i powrocie do Włoch zderzyliśmy się z twardą rzeczywistością. Bardzo szybko okazało się, że w jednym mieszkaniu z kilkoma lokatorami robi się tłok, który nie wpływa dobrze na atmosferę w domu. Do tego całe dnie gdy mąż był w pracy, spędzałam praktycznie sama z dzieckiem. Nie znałam języka poza kilkoma zwrotami nauczonymi w czasie wcześniejszych prac sezonowych, które na wiele się nie zdały. Muszę tu dodać, że mieszkaliśmy w dosyć małej miejscowości. W związku z tym jako nowi rzucaliśmy się w oczy. Włosi są bardzo otwarci. Gdy wychodziłam z dzieckiem na spacery, za każdym razem wielokrotnie byliśmy zaczepiani przez ludzi w parku czy nawet na ulicy. Zagadywali nas, zachwycali się niemowlęciem, a ja czułam wielką frustrację, że nie jestem w stanie prawie nic odpowiedzieć. Tęskniłam za swoim dawnym życiem, za mieszkaniem w Polsce, za rodziną i przyjaciółmi. Czułam się bardzo samotna i z wytęsknieniem wyczekiwałam okazji takich jak święta czy urlop męża, aby móc pojechać do Polski choć na kilka dni.

Praca a dom

Sytuacja powoli zaczęła się zmieniać po kilku miesiącach. Wtedy to zaczęłam szukać pracy. W międzyczasie coraz więcej zaczęłam rozumieć po włosku, coraz więcej potrafiłam też powiedzieć. Po bardzo krótkich poszukiwaniach zostałam kelnerką. Zaczęłam poznawać nowych ludzi, coraz szybciej i lepiej szlifowałam język. Problem polegał na tym, że przez pracę przestałam widywać się z mężem. Gdy on wracał do domu, ja wychodziłam. Nasza córka źle znosiła wieczory bez mamy. Na dłuższą metę nie dało się żyć w ten sposób. Dlatego zrezygnowałam z pracy. I w tym momencie los się do nas uśmiechnął. Zwolniło się miejsce w żłobku, w związku z czym mogłam poszukać innego zajęcia. Znowu bardzo szybko od rozpoczęcia poszukiwań znalazłam pracę. Wtedy to właśnie praca wydawała mi się najistotniejsza. Okazało się jednak, że to głównie fakt wysłania dziecka do żłobka odmieni nasze życie. To była taka nasza furtka do nowego świata. Dzięki temu poznaliśmy wielu miejscowych ludzi, którzy mieli dzieci w wieku naszej córki. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. Otwartość Włochów i ich upodobanie do świętowania sprzyjała pogłębianiu znajomości. Rodzice dzieci ze żłobka organizowali wiele spotkań towarzyskich, w których braliśmy udział. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że nie jestem sama wśród obcych. Były oczywiście osoby, które stroniły od naszego towarzystwa ze względu na to, że nie darzyli sympatią cudzoziemców. Jednak przeważali ci, którzy byli ciekawi naszej kultury. Przekonałam się wtedy, że historie o cudzoziemcach, którzy posądzają Polskę o obecność białych niedźwiedzi są w zupełności prawdziwe. Ale dzięki temu więcej było tematów do rozmów.

czytaj dalej...