Strona główna Posłuchaj Elżbieta Potrykus
Elzbieta Potrykus biogram
Elżbieta Potrykus z synem Wojtkiem

– Na lotnisku w Nowym Jorku będą na was czekali – zapewniał przedstawiciel konsulatu USA żegnający nas we Frankfurcie nad Menem… To było pocieszające po przykrym doświadczeniu w dniu przylotu do Frankfurtu, gdzie nikt się nie pojawił na lotnisku, bo Maria z ośrodka dla uchodźców pomyliła daty…

Teraz ma nas przejąć ktoś z Urzędu Imigracyjnego Stanów Zjednoczonych. Jest nas duża grupa, specjalny transport uchodźców z Europy Wschodniej. Są to głównie Polacy, którzy przybyli do ośrodka w Bad Soden w Bawarii z tzw. „obozów” rozmieszczonych w różnych częściach wolnej Europy. Po uzyskaniu zgody na emigrację do Stanów Zjednoczonych tam się właśnie udawali. Takich jak my, uchodźców politycznych z wizami emigracyjnymi, było w tym transporcie kilka rodzin. To na nas, tych „politycznych”, mieli czekać w Nowym Jorku przedstawiciele immigration, aby przekazać nas pod opiekę stosownych organizacji przesiedleńczych.

Samotny terminal

Hala przylotów na lotnisku JFK w Nowym Jorku zrobiła na mnie przygnębiające wrażenie – była akurat w remoncie. Zanim jednak zdążyłam się rozejrzeć. Wojtek zapewniał jakiegoś mężczyznę, że jesteśmy właśnie tymi, których nazwisko widnieje na trzymanej przez niego tabliczce. Po wstępnym „Hi!” wręczono nam naklejki z nazwiskiem i jakimiś cyframi (w tym czasie określenie „kod” nic mi nie mówiło), a następnie przeprowadzono do poczekalni, gdzie mieliśmy oczekiwać na samolot do Syracuse.

Po niektórych towarzyszy wspólnego lotu zgłaszały się rodziny (rzucali się sobie w objęcia), inni głośno odczytywali swoje nazwiska z tekturek trzymanych przez osoby oczekujące za barierką… A my czekaliśmy nie mając pojęcia, co się wokół nas dzieje. Nigdy wcześniej nie byłam na takim terminalu… Od chwili wprowadzenia stanu wojennego nie byłam na żadnym lotnisku. Przestałam sobie również wyobrażać jak wyglądają międzynarodowe porty lotnicze od czasu, kiedy na kolejnym przesłuchaniu oficer SB oznajmił mi, że skoro odmawiam wyjazdu z Polski, on radzi mi zapomnieć nawet o wycieczkach do Czechosłowacji i zakupach w NRD.

Wojtek już na lotnisku we Frankfurcie dostał oczopląsu widząc stoiska z zabawkami i słodyczami, a kiedy pozwolono mu wziąć do ręki pudełko z klockami Lego pomyślał pewnie, że udajemy się do Disneylandu, a nie na emigrację. Teraz kręcił się wśród kolorowych witryn, przez okna obserwował podjeżdżające taksówki, jeździł w górę i na dół ruchomymi schodami i, mimo że nie spał już prawie dobę, nie miał ochoty siedzieć bezczynnie.

Przez megafony wywoływano różne osoby, a po nas nikt się nie zgłaszał. Zaczęliśmy się niepokoić, że może nas już wzywano, ale nie zrozumieliśmy nazwiska… Tak było z jednym z naszych współpasażerów, który nie zrozumiał, że powtarzane przez megafon: „Mejziłskaj” miało być wywoływaniem Maszewskiego. Siedział więc sobie pan Maszewski spokojnie obok nas w fotelu, aż ktoś zwrócił jego uwagę na dziewczynę, która od dłuższego czasu przechadzała się wśród pasażerów trzymając w górze kartonik z jego nazwiskiem…

Droga na ulicę Deveraux

Po kilku godzinach oczekiwania odprowadzono nas do samolotu odlatującego do Syracuse w stanie Nowy Jork. Nie była to jednak nasza ostatnia przesiadka. W Syracuse kazano nam czekać na następny samolot… Byliśmy już bardzo zmęczeni. Nie spaliśmy od wczoraj.

Kiedy ostatecznie wylądowaliśmy na małym lotnisku Oneida County, Wojtek był szczęśliwy, że jego plecaczek nie zaginął. Całą drogę z Syracuse, do momentu wydania nam naszych bagaży, obawiał się,
że jego plecaczek nie został załadowany (kazano mu go oddać stewardesie przy wsiadaniu na pokład). Dwie walizki i ten plecaczek – to przecież był cały nasz dobytek… A w plecaczku znajdowały się jego
42 dolary, które zaoszczędził z wypłacanego nam kieszonkowego podczas miesięcznego pobytu w Bad Soden. Kupi sobie za nie rower, albo klocki Lego, albo zdalnie sterowany samochodzik, albo…

Do Utica (to miasto w centrum stanu Nowy Jork – w połowie drogi między stolicą stanu – Albany a Syracuse), którą w naszych dokumentach wskazano jako miejsce przesiedlenia, przyjechaliśmy późną nocą. Na lotnisku odebrał nas młody chłopak, Sinat, uchodźca z Kambodży reprezentujący Mohawk Valley Refugee Center oraz pracujący jako tłumacz Krzysiek, który przybył tu przez obóz w Wiedniu i od miesiąca był podopiecznym ośrodka dla uchodźców w Utica. Wojtek zasnął w fotelu nie wypuszczając plecaczka z rąk. Z dołu słychać było głośną muzykę i śmiechy. W Polsce był kolejny ranek, a ja już tęskniłam za wschodem słońca w moim kraju…

czytaj dalej...

fragmenty wywiadów
Odtwórz film na temat default
Dom rodzinny
Odtwórz film na temat default
Jedyna kobieta
Odtwórz film na temat default
Przesłuchania
Odtwórz film na temat default
1 Maja i milicja
Odtwórz film na temat default
Dobra rada Barbary Sadowskiej
Odtwórz film na temat default
Wiza
Odtwórz film na temat default
I oto jestem
Odtwórz film na temat default
Utica
Odtwórz film na temat default
Coś za coś
Odtwórz film na temat default
Wiza uchodźcza
Odtwórz film na temat default
Wyjazd
Odtwórz film na temat default
Dzisiaj opuszczam Europę i jest mi smutno
Odtwórz film na temat default
Amerykańska wędzarnia
Odtwórz film na temat default
Status uchodźcy
Odtwórz film na temat default
Nauka języka
Odtwórz film na temat default
Pierwszy rok
Odtwórz film na temat default
Obserwowanie zmian
Odtwórz film na temat default
Moja Polska
galeria