Michael and Christina Wilk were born and raised in Hamtramck. Both their families are from Poland. Initially, the Wilks had a store established by their grandparents. After the wedding, Michael established a funeral home.
Today, Christine and Michael Wilk live above their company. They have three sons.
Interview conducted by Anna Muller on 14 August 2015 in Hamtramck, Michigan.
Christine Wilk: But it’s different now that it was… They used to caught into the house and check your refrigerator and your drawers and… Oh yeah, they were really, that’s why my mother used to get so upset. Now welfare is so easy to get. She got a radio one time for her, my mother, for her sixtieenth birthday. My grandmother always, she always had a bunch of kids in her house, you know, with her five… And the kids in the neighbourhood chipped in and bought her a radio for her birthday. And the social worker came and saw the radio and said: „Where did you get the money for that?”. And so my uncle had to run through the neighbourhood and get all these kids to come and say that they bought her the radio, you know… One time she helped the lady clean the house and she gave her half a chicken for five kids, and the social… It was coconut chicken, when the social worker came and picked up the pat and said: „Where did you get half a chicken?”. Five kids? That doesn’t even feed three! So my mother was brought up on welfare from the state. Yes, that she wasn’t working some place else, under the table that she got money from. And the neighbour was quite wealthy and she was having a party. And so she said to my grandmonther: „If you come help me, I’ll give you a chicken”. Well, to her a chicken, for five, well six people, five kids and her, was a lot. They lived in a three room house, no basement. You know, my grandmother spoke, understood very good English.
Anna Muller: But her first language was Polish?
Christine Wilk: Yeah, 'cause she came from Poland. But she became a citizen and she bought… I mean, she was so proud of her citizenship papers and she had no relatives here.
Christine Wilk: Teraz jest inaczej niż było kiedyś... Wchodzili nam do domów, sprawdzali lodówki i szuflady. Naprawdę tak było. Dlatego mama tak się martwiła. O zasiłek nie było łatwo. Mama dostała na sześćdziesiąte urodziny radio. W jej domu, zawsze było dużo dzieci, w tym piątka jej własnych. Dzieci z sąsiedztwa złożyły się i razem kupiły jej radio. Przyszedł pracownik socjalny i powiedział: "Skąd pani wzięła na to pieniądze?" Wujek musiał biegać po okolicy i prosić dzieci, by przyszły wytłumaczyć, że to one kupiły radio. Kiedyś pomogła jakiejś pani posprzątać dom. W podziękowaniu dostała połówkę kurczaka dla swojej piątki dzieci. To był kurczak z kokosem. Pracownik społeczny podniósł kawałek mięsa i zapytał: "Skąd pani wzięła połówkę kurczaka?" Piątka dzieci? Nie wystarczyłoby nawet dla trójki. Mama wychowała się na państwowym zasiłku. Sprawdzali, czy gdzieś nie pracuje i nie bierze pieniędzy pod stołem. Sąsiadka była dość zamożna i organizowała przyjęcie. Przyszła do babci i powiedziała: "Jeśli mi pani pomoże, dam pani kurczaka". Kurczak był dla niej czymś niezwykłym, nawet na pięć, a właściwie sześć osób (ona sama i piątka dzieci). Mieszkali w trzypokojowym domu, bez piwnicy. Babcia dobrze znała angielski.
Anna Muller: Jej podstawowym językiem był polski?
Christine Wilk: Tak, bo pochodziła z Polski. Ale kupiła tutejsze obywatelstwo. Była dumna ze swoich dokumentów. Nie miała tu krewnych.
Christine Wilk: My grandmother remarried after her first husband died. Well, after all kids got married and then she was Jablonski from home. She married a bachelor from Poland and his last name was Jablonski. After all of our kids got married she came to my mother’s house one day. My mother lived right by Queen of Apostles, on Prescott. And my grandmother came to the house one day and she said: „What time is the rectory? How come the rectory’s closed?”. And my mother said: „Why are you going to the rectory?”. And she said: „Mike and I are getting married” and I say: „This is so stupid!”. „He pays rent in an appartment and I feed him breakfast, lunch and supper. And then he goes home. So I said to him: ‚If we got married, you would live here and you wouldn’t have to pay rent!’”. Of course it was to my grandmother’s benefit, cause he worked for Ford Motor Company. So she got his social security, she got his Blue Cross. He was supposed to retire and he used to stop at the bar, he worked afternoons, so he used to stop at the bar for a shot and a beer before he went home. It’s not there anymore.
Anna Muller: On Comer and Comer?
Christine Wilk: He would stop there for a shot and a beer and he would walk out the bar, he walked out the bar and he dropped dead. Like a month before he was supposed to retire. He sang all kinds of Polish songs, all the time. Christmas carols, we still sing. It wouldn't be Polish, it wouldn't be Christmas if you didn't sing Polish Christmas carols. We still follow! Christmas Eve - we have no meat. We have the opłatek [Christmas wafer], the Easter barszcz with our kids. And, my, when our oldest son got married, my daughter-in-law-
Michael Wilk: -second oldest son.
Christine Wilk: Second oldest. They had me then, on Christmas Eve. So I was gonna be a good mother-in-law, so I cut up a ham, and I had it sliced nad I put it on the table. And my son has picked it up and put it in the refrigerator and said: "She has to wait til midnight". We did. And people laugh when I say: "Well, we have barszcz for Easter sunday breakfast". And they go "Soup?!", and I go: "Yeah". That's the way we were raised and we continue it.
Christine Wilk: Babcia ponownie wyszła za mąż, po tym jak owdowiała. Wszystkie jej dzieci ożeniły się lub wyszły za mąż. Nazywała się z domu Jabłońska. Wyszła za kawalera z Polski. Nazywał się Jabłoński. Po tym, jak wszystkie nasze dzieci założyły własne rodziny, przyszła pewnego dnia do mojej mamy. Mama mieszkała na Prescott, zaraz obok Kościoła Królowej Apostołów. Zapytała: "O której otwierają biuro parafialne? Jak to możliwe, że jest teraz zamknięte?" A mama na to: "Po co chcesz iść do biura parafialnego?" A ona mówi: "Pobieramy się z Mikiem". Stwierdziłam, że to głupota. Babcia wyjaśniła: "Mike płaci za mieszkanie, ale na śniadania, obiady i kolacje przychodzi do mnie. Później wraca do siebie. Więc mówię do niego: Gdybyśmy się pobrali, mieszkałbyś tu i nie musiałbyś wydawać na czynsz." To oczywiście było dla babci korzystne, ponieważ pracował w Ford Motor Company. Dostała jego świadczenia socjalne i ubezpieczenie zdrowotne Blue Cross. Miał niedługo przejść na emeryturę. Pracował popołudniami, a wracając do domu zatrzymywał się w barze na szota i piwo. Tego miejsca już nie ma.
Anna Muller: Comer and Comer?
Christine Wilk: Tak. Chodził tam się napić. Kiedyś wychodząc z baru przewrócił się i umarł. To było mniej więcej miesiąc przed momentem, gdy miał przejść na emeryturę. Śpiewał ciągle rozmaite polski piosenki. Nadal śpiewamy kolędy. Bez polskich kolęd nie byłoby prawdziwych polskich Świąt. Trzymamy się tradycji. W Wigilię nie jemy mięsa. Dzielimy się opłatkiem , jemy z dziećmi wielkanocny barszcz. Kiedy nasz najstarszy syn się ożenił, moja synowa...
Michael Wilk: Nasz drugi syn!
Christine Wilk: Tak, drugi. Tamtego roku odwiedzili mnie w Wigilię. Chciałam być dobrą teściową, więc pokroiłam szynkę. Leżała na stole, na półmisku. Syn podniósł go i zaniósł do lodówki. "Musi zaczekać do północy", powiedział. I zaczekaliśmy. Ludzie się śmieją, gdy mówię im, że jemy na śniadanie wielkanocne barszcz. "Zupę?!" Odpowiadam: "Tak." Tak nas wychowano i tego się trzymamy.
Christine Wilk: My grandmother remarried after her first husband died. Well, after all kids got married and then she was Jablonski from home. She married a bachelor from Poland and his last name was Jablonski. After all of our kids got married she came to my mother’s house one day. My mother lived right by Queen of Apostles, on Prescott. And my grandmother came to the house one day and she said: „What time is the rectory? How come the rectory’s closed?”. And my mother said: „Why are you going to the rectory?”. And she said: „Mike and I are getting married” and I say: „This is so stupid!”. „He pays rent in an appartment and I feed him breakfast, lunch and supper. And then he goes home. So I said to him: ‚If we got married, you would live here and you wouldn’t have to pay rent!’”. Of course it was to my grandmother’s benefit, cause he worked for Ford Motor Company. So she got his social security, she got his Blue Cross. He was supposed to retire and he used to stop at the bar, he worked afternoons, so he used to stop at the bar for a shot and a beer before he went home. It’s not there anymore.
Anna Muller: On Comer and Comer?
Christine Wilk: He would stop there for a shot and a beer and he would walk out the bar, he walked out the bar and he dropped dead. Like a month before he was supposed to retire. He sang all kinds of Polish songs, all the time. Christmas carols, we still sing. It wouldn't be Polish, it wouldn't be Christmas if you didn't sing Polish Christmas carols. We still follow! Christmas Eve - we have no meat. We have the opłatek [Christmas wafer], the Easter barszcz with our kids. And, my, when our oldest son got married, my daughter-in-law-
Michael Wilk: -second oldest son.
Christine Wilk: Second oldest. They had me then, on Christmas Eve. So I was gonna be a good mother-in-law, so I cut up a ham, and I had it sliced nad I put it on the table. And my son has picked it up and put it in the refrigerator and said: "She has to wait til midnight". We did. And people laugh when I say: "Well, we have barszcz for Easter sunday breakfast". And they go "Soup?!", and I go: "Yeah". That's the way we were raised and we continue it.
Christine Wilk: Babcia ponownie wyszła za mąż, po tym jak owdowiała. Wszystkie jej dzieci ożeniły się lub wyszły za mąż. Nazywała się z domu Jabłońska. Wyszła za kawalera z Polski. Nazywał się Jabłoński. Po tym, jak wszystkie nasze dzieci założyły własne rodziny, przyszła pewnego dnia do mojej mamy. Mama mieszkała na Prescott, zaraz obok Kościoła Królowej Apostołów. Zapytała: "O której otwierają biuro parafialne? Jak to możliwe, że jest teraz zamknięte?" A mama na to: "Po co chcesz iść do biura parafialnego?" A ona mówi: "Pobieramy się z Mikiem". Stwierdziłam, że to głupota. Babcia wyjaśniła: "Mike płaci za mieszkanie, ale na śniadania, obiady i kolacje przychodzi do mnie. Później wraca do siebie. Więc mówię do niego: Gdybyśmy się pobrali, mieszkałbyś tu i nie musiałbyś wydawać na czynsz." To oczywiście było dla babci korzystne, ponieważ pracował w Ford Motor Company. Dostała jego świadczenia socjalne i ubezpieczenie zdrowotne Blue Cross. Miał niedługo przejść na emeryturę. Pracował popołudniami, a wracając do domu zatrzymywał się w barze na szota i piwo. Tego miejsca już nie ma.
Anna Muller: Comer and Comer?
Christine Wilk: Tak. Chodził tam się napić. Kiedyś wychodząc z baru przewrócił się i umarł. To było mniej więcej miesiąc przed momentem, gdy miał przejść na emeryturę. Śpiewał ciągle rozmaite polski piosenki. Nadal śpiewamy kolędy. Bez polskich kolęd nie byłoby prawdziwych polskich Świąt. Trzymamy się tradycji. W Wigilię nie jemy mięsa. Dzielimy się opłatkiem , jemy z dziećmi wielkanocny barszcz. Kiedy nasz najstarszy syn się ożenił, moja synowa...
Michael Wilk: Nasz drugi syn!
Christine Wilk: Tak, drugi. Tamtego roku odwiedzili mnie w Wigilię. Chciałam być dobrą teściową, więc pokroiłam szynkę. Leżała na stole, na półmisku. Syn podniósł go i zaniósł do lodówki. "Musi zaczekać do północy", powiedział. I zaczekaliśmy. Ludzie się śmieją, gdy mówię im, że jemy na śniadanie wielkanocne barszcz. "Zupę?!" Odpowiadam: "Tak." Tak nas wychowano i tego się trzymamy.
Christine Wilk: My grandmother remarried after her first husband died. Well, after all kids got married and then she was Jablonski from home. She married a bachelor from Poland and his last name was Jablonski. After all of our kids got married she came to my mother’s house one day. My mother lived right by Queen of Apostles, on Prescott. And my grandmother came to the house one day and she said: „What time is the rectory? How come the rectory’s closed?”. And my mother said: „Why are you going to the rectory?”. And she said: „Mike and I are getting married” and I say: „This is so stupid!”. „He pays rent in an appartment and I feed him breakfast, lunch and supper. And then he goes home. So I said to him: ‚If we got married, you would live here and you wouldn’t have to pay rent!’”. Of course it was to my grandmother’s benefit, cause he worked for Ford Motor Company. So she got his social security, she got his Blue Cross. He was supposed to retire and he used to stop at the bar, he worked afternoons, so he used to stop at the bar for a shot and a beer before he went home. It’s not there anymore.
Anna Muller: On Comer and Comer?
Christine Wilk: He would stop there for a shot and a beer and he would walk out the bar, he walked out the bar and he dropped dead. Like a month before he was supposed to retire. He sang all kinds of Polish songs, all the time. Christmas carols, we still sing. It wouldn't be Polish, it wouldn't be Christmas if you didn't sing Polish Christmas carols. We still follow! Christmas Eve - we have no meat. We have the opłatek [Christmas wafer], the Easter barszcz with our kids. And, my, when our oldest son got married, my daughter-in-law-
Michael Wilk: -second oldest son.
Christine Wilk: Second oldest. They had me then, on Christmas Eve. So I was gonna be a good mother-in-law, so I cut up a ham, and I had it sliced nad I put it on the table. And my son has picked it up and put it in the refrigerator and said: "She has to wait til midnight". We did. And people laugh when I say: "Well, we have barszcz for Easter sunday breakfast". And they go "Soup?!", and I go: "Yeah". That's the way we were raised and we continue it.
Christine Wilk: Babcia ponownie wyszła za mąż, po tym jak owdowiała. Wszystkie jej dzieci ożeniły się lub wyszły za mąż. Nazywała się z domu Jabłońska. Wyszła za kawalera z Polski. Nazywał się Jabłoński. Po tym, jak wszystkie nasze dzieci założyły własne rodziny, przyszła pewnego dnia do mojej mamy. Mama mieszkała na Prescott, zaraz obok Kościoła Królowej Apostołów. Zapytała: "O której otwierają biuro parafialne? Jak to możliwe, że jest teraz zamknięte?" A mama na to: "Po co chcesz iść do biura parafialnego?" A ona mówi: "Pobieramy się z Mikiem". Stwierdziłam, że to głupota. Babcia wyjaśniła: "Mike płaci za mieszkanie, ale na śniadania, obiady i kolacje przychodzi do mnie. Później wraca do siebie. Więc mówię do niego: Gdybyśmy się pobrali, mieszkałbyś tu i nie musiałbyś wydawać na czynsz." To oczywiście było dla babci korzystne, ponieważ pracował w Ford Motor Company. Dostała jego świadczenia socjalne i ubezpieczenie zdrowotne Blue Cross. Miał niedługo przejść na emeryturę. Pracował popołudniami, a wracając do domu zatrzymywał się w barze na szota i piwo. Tego miejsca już nie ma.
Anna Muller: Comer and Comer?
Christine Wilk: Tak. Chodził tam się napić. Kiedyś wychodząc z baru przewrócił się i umarł. To było mniej więcej miesiąc przed momentem, gdy miał przejść na emeryturę. Śpiewał ciągle rozmaite polski piosenki. Nadal śpiewamy kolędy. Bez polskich kolęd nie byłoby prawdziwych polskich Świąt. Trzymamy się tradycji. W Wigilię nie jemy mięsa. Dzielimy się opłatkiem , jemy z dziećmi wielkanocny barszcz. Kiedy nasz najstarszy syn się ożenił, moja synowa...
Michael Wilk: Nasz drugi syn!
Christine Wilk: Tak, drugi. Tamtego roku odwiedzili mnie w Wigilię. Chciałam być dobrą teściową, więc pokroiłam szynkę. Leżała na stole, na półmisku. Syn podniósł go i zaniósł do lodówki. "Musi zaczekać do północy", powiedział. I zaczekaliśmy. Ludzie się śmieją, gdy mówię im, że jemy na śniadanie wielkanocne barszcz. "Zupę?!" Odpowiadam: "Tak." Tak nas wychowano i tego się trzymamy.