Greg Kowalsky was born on 2 November 1950 in Hamtramck as the third generation of a Polish-American family. His grandfather, Walter Dobrzynski, was the first to come to the United States. At fourteen years of age, he took up work in Pennsylvania, only to later move to Hamtramck and settle in there.
Greg Kowalsky attended St. Florian School and later graduated with a degree in history from Highland Park Community College. Currently, he is chairman of the Hamtramck Historical Commission and works at the Hamtramck Historical Museum. So far, he has authored nine books on his hometown and he is still working on more.
He was interviewed by Anna Muller on 31 August 2015 in Hamtramck.
Well, it was distinctly Polish if of no other reason because of the number of Poles. It was 83% Polish at one point and when you have a city of 56 000 people living in 2 square miles and 83% of them are Polish, you’ve got a great concentration of Poles here. So you didn’t have to speak English here. You could go to any store and somebody would speak Polish to you. The black people in town spoke Polish. We were the only city that I know of everywhere in the country where it was not unusual for black people to own a house, to live on one floor and rent the other floor to white people and live in the same house together.
[Hamtramck] było dobitnie polskie przez samą liczbę Polaków. W pewnym momencie 83% populacji stanowili Polacy i gdy w mieście liczącym 56 tysięcy osób, zamieszkujących 2 mile kwadratowe, gdy 83% z nich to Polacy, to masz duże skupisko Polaków. Nie musiałaś mówić po angielsku. Mogłaś pójść do jakiegokolwiek sklepu i ktoś mówiłby do ciebie po polsku. Czarnoskórzy w mieście mówili po polsku. Byliśmy jedynym miastem w kraju, o którym wiem, że normalna była sytuacja, gdy czarni posiadali dom, mieszkali na jednym piętrze, a drugie wynajmowali białym i tak żyli wspólnie w jednym domu.
You know, Hamtramck, this is a really complicated question and complicated situation because we went from a farming community, a small farming community to a major industrial city in the space of 10 years, from 3500 people to 48 000 people in the space of 10 years. Now, that was when we were village at that point. And when this occurred, it was like nobody knew what to do – the village council, the village government didn’t know how to handle any of this because it was so overwhelming. This houses were appearing almost overnight. They couldn’t accommodate these people, they had no money to deal with this kind of situation. They really couldn’t provide the services. You know, we had a five men police department in 1950. And there was you know, 30 000 people here. So everything had to be done to adapt and in fact hold on.
Wiesz, to bardzo złożone pytanie i złożona sprawa, ponieważ przeszliśmy ze społeczności wiejskiej, małej wiejskiej społeczności, do wielkiego przemysłowego miasta na przestrzeni dziesięciu lat, z 3500 mieszkańców do 48 tysięcy na przestrzeni dziesięciu lat. To się wydarzyło, gdy byliśmy jeszcze wioską. A kiedy do tego doszło, to nikt nie wiedział, co zrobić - rada wiejska, rząd wiejski, nie wiedziały jak sobie z tym poradzić, bo [te zmiany] były tak przytłaczające. Domu budowały się w zasadzie w ciągu nocy. Nie można było pomieścić ludzi, a władze nie miały pieniędzy, by dać sobie radę w takiej sytuacji. Nie mogły zapewnić żadnej pomocy społecznej. Wiesz, mieliśmy pięcioosobową komendę policji w 1950 roku. Ale wtedy było 30 tysięcy mieszkańców. Trzeba było zrobić wszystko, by się zaadaptować i by w istocie przetrwać.
The thing that I love about Hamtramck is because it’s two square miles, you can almost get your arms around, you can almost understand everything but there were so many people here. You know, over the years it’s been millions of people living here. When you look at it, because we had 56 000 people at one time. That’s a lot of people. So there’s so many facets to it and I’m continuously finding new things about the city A good example - I found that back in 1959, when Alaska became a state, there was a big movement of people to go to Alaska and settle over there. And they were called the "Fifty Niners" and the leader of them from this area was a guy from Hamtramck. They put together a caravan of cars and trucks that left from here in 1959. 90% of them never made it to Alaska, because when they got into Canada and saw the vast emptiness up there, they turned back. The others like made it to Alaska, found that it was nothing like they expected it to be. It was horrendous for them. The temperature was 40 degrees below zero, they were living in low cabins and knew nothing about farming and trapping and hunting or any of that. So by 1979 there was only one of them left, who was the guy who led them up there. And that particular story is fascinating to see that what happened there. That was a story that almost nobody remembered, and there was not even that long ago but I do remember the "Fifty Niners" from the people going up to Alaska at that time because that was a big thing when Alaska became a state.
The other things I learnt, so many things I learnt about the educational system here. The things, you know, there were good and bad things. Because being child here compared to see like my cousins who grew up in Warren - very, very different. And even though it’s only three miles from here, the different world. We really had here a real intense community. Walking around the block, going to the stores, walking to the stores, walking, walking, walking. Walking to school, all that kind of stuff. Suburbs – you didn’t walk anywhere, you drove. You didn’t have the tight neighbourhoods because the houses were spread apart. You didn’t have, in Hamtramck there is no zoning, there was no zoning, so you had, when I grew up it was natural for me to grow up here and right across the street there was a factory, right next to that is a line of houses, right next to that is a high school, a gigantic high school and right next to that are stores. So that seemed perfectly normal to me and communities, most communities, even at that time, you would never allow a factory to be located right next to houses. They were in industrial areas, they were separated from that. To me it was perfectly normal to play baseball in their parking lot. So, but I never knew that there’s anything different about that. At that time it seemed like everybody did that, nobody did that. We were the only ones who were doing that, maybe some other cities, but we were the only ones who experienced that kind of thing. So you had a closeness of community here.
To, co kocham w Hamtramck to to, że ma dwie mile kwadratowe i możesz w zasadzie objąć miasto ramionami, możesz prawie wszystko zrozumieć, ale przewinęło się przez nie tyle osób. Wiesz, przez lata to musiały być miliony mieszkańców. Mieliśmy 56 tysięcy mieszkańców w pewnym momencie. To dużo ludzi. To miasto ma wiele aspektów i wciąż odnajduję jego nowe strony. Tu dobry przykład - odkryłem, że w 1959 roku, kiedy Alaska stała się stanem, powstał wielki ruch ludzi chcących przenieść się do Alaski, by tam osiąść. Byli nazywani "Fifty Niners" i ich liderem z tego obszaru był facet z Hamtramck. Stworzyli karawanę samochodów i ciężarówek i wyjechali stąd w 1959. 90% z nich nigdy nie dojechało do Alaski, bo gdy przybyli do Kanady i zobaczyli tę ogromną pustkę, wrócili. Inni dotarli do Alaski i przekonali się, że była zupełnie inna niż to sobie wyobrażali. To było dla nich straszne. Temperatura spadała do 40 stopni poniżej zera, mieszkali w drewnianych szałasach i nie wiedzieli nic o uprawie, ani o łowiectwie i myślistwie i niczym takim. Więc przed 1979 rokiem został tam tylko jeden z nich, ten który ich tam zawiódł. I ta konkretna historia jest fascynująca, by zobaczyć dzięki niej, co się wydarzało. To była historia, o której prawie nikt nie pamięta, a to wydarzyło się wcale nie tak dawno temu. Pamiętam "Fifty Ninersów" poprzez ludzi, którzy wyjeżdżali na Alaskę, bo w owym czasie to była wielka rzecz, że Alaska stała się stanem.
Druga rzecz, o której się dowiedziałem, jest tyle rzeczy, których się dowiedziałem o tutejszym systemie szkolnictwa. Te rzeczy, wiesz, były dobre i złe. Dorastanie tutaj [w Hamtramck] w porównaniu do tego jak dorastali moi kuzyni w Warren - było bardzo, bardzo odmienne. I choć to trzy mile stąd, to to jest inny świat. Mieliśmy tu naprawdę zżytą wspólnotę. Łażenie dookoła dzielnicy, chodzenie do sklepów, chodzenie, chodzenie, chodzenie. Chodzenie do szkoły, tego typu rzeczy. Na przedmieściach nigdzie nie chodziłaś, jeździłaś. Nie miałaś ciasnych dzielnic, bo domy były oddalone od siebie. Nie miałeś, w Hamtramck nie ma takiego podziału, nie miałaś podziału na strefy, więc kiedy dorastałem, to było dla mnie normalne, że po drugiej stronie ulicy była fabryka, tuż koło niej był pas domów, obok nich liceum, wielkie liceum i znów obok niego sklepy. To wydawało się mi się zupełnie normalne. Lokalne społeczności, większość społeczności nawet w owych czasach nie pozwoliłaby na wybudowanie fabryki tuż koło zabudowań mieszkalnych. Fabryki znajdowały się w częściach przemysłowych miasta. A dla mnie było to zupełnie normalne, że grałem w koszykówkę na parkingu takiej fabryki. Nigdy nie myślałem, że istnieje coś innego. W tamtych czasach wydawało się, że wszyscy tak mieszkają, a tak naprawdę nikt w ten sposób nie mieszkał. Jako jedyni tak mieszkaliśmy, może było zdarzało się to w innych miastach, ale byliśmy jedyni, którzy takiego czegoś doświadczyli. W rezultacie otrzymałaś bliską wspólnotę.
They came from Poland, but most of them... The four grandparents, three of them died when either died before I was born or when I was very young. So I only knew one, my one grandfather, my mother's father. And he had come, from what they've told me, he came from Poland alone when he was like 14 years old. And he didn't even speak English. So it was very very challenging for him and very brave for him to try to even do something like that. First worked at the coal mines of Pennsylvania, then he came up to Detroit and worked in the factories over here and ended up in Hamtramck. He didn’t work for the big Dodge factory, but he worked for a lot of other little places too. And did different kinds of work here. he was very handy, he could do plastering and things like that and very, a lot of skills, so.. He lived with us until he died in 1973. But he always felt that he came here to be an American and he wanted to be an American, he became a citizen. He wasn't really that connected to Poland, or to the old country, or to the family even much. He wanted to be here and he showed no real interest in going back. He never learnt to speak English well but enough to get by. So we could communicate, but he really couldn't tell me a lot of stories. The one thing I'll always remeber about him too, in 1969, when they had the landing on the moon, and this is a guy who's been alive when Titanic sank and the Lindbergh first flew and he was absolutely fascinated with the idea that there was a human being walking on the moon. He loved space flights. He really, really, really appreciated that and the sense of history he had of that too. That was my real family roots, 'cause my mum and dad were Polish, Polish second generation already, so they could speak Polish, which they would do when they didn't want us to understand it. They could speak Polish. When I went to school there was not a lot of emphasis on learning to speak Polish or understanding Polish culture, even though I went to a Polish catholic school. They did have Polish language classes, but not a lot.
Walter Dobrzynski that was my grandfather and there was Kowalski, my dad side of the family. And I don't even know like my grandmother's original, maiden names, so I don't even know that. My one grandmother died in 1927, she had appendicitis, so she died quite young. And my other grandmother... Well, my one grandfather died around 1954, when I was four, about four years old, three years old and my other grandmother died in 1962, when I was about eleven years old.
Przyjechali z Polski, ale większość z nich.... Czwórka dziadków, troje z nich umarło albo przed moimi narodzinami, albo kiedy byłem jeszcze mały. Znałem tylko jednego dziadka, ojca mojej matki. Z tego, co opowiadali, przyjechał z Polski sam, kiedy miał około 14 lat. Nie mówił po angielsku. To było dla niego naprawdę wielkie, wielkie wyzwanie i akt wielkiej odwagi, by choć spróbować zrobić coś takiego. Na początku pracował w kopalniach węgla w Pensylwanii, potem przyjechał do Detroit i pracował w tutejszych fabrykach, aż przybył do Hamtramck. Nie pracował dla wielkiej fabryki Dodge, ale pracował w innych mniejszych zakładach. Zajmował się różnymi rzeczami. Był bardzo pożyteczny, umiał tynkować i tego typu rzeczy, posiadał wiele umiejętności. Mieszkał z nami do momentu swojej śmierci w 1973. Ale zawsze czuł, że przyjechał tu, by być Amerykaninem i chciał być Amerykaninem, dostał obywatelstwo. Nie był za bardzo związany z Polską, dawnym krajem, ani nawet z samą rodziną. Chciał być tutaj i nie interesował się za bardzo powrotem. Nigdy nie nauczył się mówić dobrze po angielsku, znał go jednak wystarczająco dobrze, by funkcjonować na co dzień. Więc mogliśmy się porozumieć, ale nie mógł mi opowiedzieć za dużo historii. Jedna rzecz, która będzie mi się z nim kojarzyła, to kiedy w 1969 roku, kiedy było lądowanie na księżycu, to dziadek, który żył w czasie, gdy Titanic zatonął i gdy Lindbergh przeleciał przez Atlantyk, dziadek był zafascynowany ideą, że człowiek chodzi na księżycu. Uwielbiał loty kosmiczne. Naprawdę, naprawdę, naprawdę to doceniał i miał poczucie, że to ważne wydarzenie w historii człowieka. To były prawdziwe korzenie mojej rodziny, bo moja mama i tata byli Polakami, Polakami drugiego pokolenia, więc mówili po polsku, głównie wtedy, kiedy nie chcieli, byśmy ich rozumieli. Umieli mówić po polsku. Kiedy poszedłem do szkoły, nie było dużego nacisku na naukę mówienia po polsku czy poznawanie polskiej kultury, choć chodziłem do polskiej katolickiej szkoły. Były lekcje polskiego, ale nie za często.
Walter Dobrzynski był moim dziadkiem, był też dziadek Kowalski od strony mojego ojca. Nie znam nazwisk panieńskich moich babć. Jedna z nich umarła w 1927 roku na zapalenie wyrostka robaczkowego, umarła dość młdoo. Druga babcia... Jeden dziadek umarł około 1954 roku, kiedy miałem cztery, około czterech, trzech lat, a babcia umarla w 1962, kiedy miałem jakieś 11 lat.