Strona główna Przeczytaj Jolanta Molenda

Wyjechałam z Polski 23 kwietnia 2005 roku do Windsor w prowincji Ontario, gdzie mieszkam razem z rodziną do dnia dzisiejszego. Zdecydowałam się na wyjazd, ponieważ mój obecny mąż mieszkał już w Kanadzie przez kilka lat i nie chciał wracać do Polski. Poznaliśmy się podczas jednej z jego wizyt w Polsce. W 2003 roku spędziłam w Kanadzie wakacje, także wyjeżdżając wiedziałam czego się spodziewać i gdzie w ogóle jadę. Podczas pobytu poznałam rodzinę obecnego męża oraz jego przyjaciół i znajomych, więc łatwiej było mi się zaaklimatyzować w nowym miejscu.

Nowa rzeczywistość

Po przyjeździe zaskoczyło mnie przede wszystkim to, że wielu moich sąsiadów pochodzi z różnych krajów, żyją według swoich tradycji a jednocześnie szybko przystosowują się do panujących tu obyczajów. Wszyscy żyją w zgodzie, można szybko nawiązać nowe znajomości. Ludzie są dla siebie mili i jakby bardziej się rozumieją.

Do Kanady przyjechałam z dwoma walizkami najbardziej osobistych i potrzebnych rzeczy. Oprócz ciuchów znalazły się w nich drobne pamiątki i albumy ze zdjęciami. Z biegiem czasu rodzice dosyłali mi przedmioty pozostawione w domu, których nie udało się spakować (zwłaszcza książki, płyty, zdjęcia itp.). W mojej walizce znalazł się również dyplom ukończenia Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku na Wydziale Turystyki i Rekreacji.

Pobyt w Kanadzie pozwolił mi na zobaczenie miejsc, których nie zobaczyłabym mieszkając w Polsce: wodospad Niagara, Toronto, Montreal, Québec, Ottawę. Zeszłoroczne święta spędziliśmy na Florydzie (30 minut od Miami), byliśmy też w Orlando, gdzie znajduje się park rozrywki Walta Disneya. W następnym tygodniu wybieramy się na Kubę. Każdego roku jeździmy też na biwaki, żeby dzieci mogły poznać inny rodzaj wakacji. W Kanadzie miałam możliwość pozostania w domu z dziećmi dopóki nie osiągnęły one wieku szkolnego. Wiele moich koleżanek w Polsce nie ma takiej szansy.

Moje życie tutaj zdecydowanie różni się od tego w Polsce. Wyjechałam z kraju w wieku 24 lat. Mieszkałam w rodzicami, studiowałam, miałam wielu przyjaciół, z którymi spędzałam dużo czasu. Przyjazd do Kanady to była dla mnie szybka szkoła życia. Trzeba było szybko nauczyć się rzeczy, którymi w domu zajmowała się mama. Rok po moim przyjeździe urodził się nasz syn Dominic, a półtora roku po nim David. Na początku było mi bardzo ciężko, ale najgorszy czas już za nami.

Kontakt z Polską

W naszym domu mówimy po polsku i obchodzimy wszystkie święta według polskich tradycji. Staramy się, aby dzieci miały jak najwięcej kontaktu z językiem polskim, chociaż jest to trudne odkąd zaczęły szkołę. Mam nadzieję, że pomocne będą lekcje w polskiej szkole, do której uczęszczają w każdą sobotę. Oprócz pisania i czytania poznają podstawowe wiadomości z geografii i historii Polski oraz pogłębiają wiedzę o kulturze polskiej.

Utrzymuję stały kontakt z rodziną i przyjaciółmi, którzy zostali w Polsce. Z rodzicami i siostrami rozmawiam regularnie przez Skype. Pomimo że mieszkam w Kanadzie już ponad dziewięć lat, interesuję się tym, co się dzieje w kraju. Przeglądam polskie portale i strony internetowe, czytam polskie czasopisma (dostępne w lokalnym polskim sklepie). Czasami przez Internet oglądam popularne polskie seriale.

Zdecydowanie czuję się Polką i to się nigdy nie zmieni. W Polsce się urodziłam i wychowałam, mam tam całą rodzinę, dużo znajomych oraz całą masę wspomnień! Tęsknię za Gdańskiem. Brakuje mi spacerów po Stary Mieście i spotkań ze znajomymi w gdańskich klubach. Sercem zawsze jestem z najbliższymi. Kiedy mam zły dzień, to zastanawiam się, co tak naprawdę tu robimy i dlaczego nie zaczęliśmy życia w Polsce? Mieliśmy wybór i podjęliśmy decyzję, że to ja wyjadę z kraju i dołączę do męża. W sumie jej nie żałuję, ale zawsze przychodzi do głowy pytanie: jak by to było, gdybyśmy zostali jednak w Polsce? Na pewno życie jest tutaj łatwiejsze i może mniej stresujące, ale zawsze jest to kosztem czegoś innego. Jesteśmy daleko od rodziny i to jest cena, którą trzeba płacić za lepszy byt.

Nowa emigracja

W dzisiejszych czasach życie na emigracji zdecydowanie różni się od tego sprzed lat. Kiedy słyszałam opowiadania ludzi, którzy przyjechali tu 20 lub więcej lat temu, to moje doświadczenia to tak naprawdę nic w porównaniu z ich przeżyciami. Przyjazd w nieznane, bariera językowa, brak telefonu, Internetu, długie wyczekiwanie na listy od najbliższych pogłębiały tęsknotę za krajem. Znam ludzi, którzy pomimo wielu lat pobytu nigdy nie przyzwyczaili się do życia tu i gdyby tylko mogli, wyjechaliby do Polski bez chwili zastanowienia. Nasze pokolenie jest inne. Łatwiej przystosowujemy się do warunków, w których musimy żyć.