„a co sie tyczy tego (…) toch ci usz pisoł we dwóch Listach ale jeszcze ci ros opiszem” – z listu Josepha Bocka do syna. Gdyby nie pamięć rodziny i przyjaciół, gdyby nie troska i przypadek, dzieje Josepha Bocka, jednego z milionów emigrantów przybyłych do Stanów Zjednoczonych, zaginęłyby razem z godziną jego śmierci. Jego grób jest obecnie tylko kawałkiem trawnika, nieoznakowanym i nigdy nieodwiedzanym. Nikt z obecnych mieszkańców z okolicy, w której pracował i mieszkał przez ostatnie 20 lat swego życia, nie słyszał i nigdy nie wymówił jego imienia. Jednakże we wsi, którą opuścił dla wspaniałej Ameryki, jego wnukowie i prawnukowie opiekują się pamiątkami po przodku, dzięki czemu Joseph Bocek żyje wciąż w ich pamięci. Joseph Bocek przyszedł na świat jako Józef Bocek 11 marca 1876 roku w Istebnej – góralskiej wsi w Beskidzie Śląskim. Miał ośmioro rodzeństwa, ojca Piotra i matkę Elżbietę. 1 czerwca 1901 roku poślubił żonę Jadwigę. Zrodziło im się siedmioro dzieci. Gdyby nie emigracja Józefa, jego życiorys byłby całkiem zwyczajny, zapewne mniej dramatyczny i może dłuższy niż 77 lat, które przeżył. Ale gdyby nie ten wyjazd Bocek nie utrwaliłby na piśmie swoich poglądów na świat i ludzi oraz kolei losu, które opisywał w listach słanych przez ocean do rodziny. Być może także nikt nigdy nie miałby szansy czytać i wspominać go w listach, pisanych przez jego siostrę, bratową i przyjaciół, którzy troszczyli się o Bocka i przez długie lata pisali prawdę o jego amerykańskich losach zmartwionej i czekającej na powrót rodzinie.
Z Istebnej na Dziki Zachód
Cała historia zaczyna się pod koniec roku 1913, kiedy Józef Bocek występuje o pożyczkę w wysokości 600 koron do Spółkowej Kasy Oszczędności w Istebnej. Chce jechać do Ameryki jak setki innych górali z rodzinnej wsi. Zaraz po przyjeździe pisze swój pierwszy list – z kopalni węgla kamiennego Dietz w stanie Wyoming, gdzie pracowało już wielu istebnian. Ten odległy stepowy stan na Dzikim Zachodzie, tak odmienny od zielonych Beskidów, stanie się drugim domem Bocka. Zawód górnika będzie jego stałą profesją w Ameryce. To był jego pierwszy wyjazd za chlebem; nie jest wiadome jak długo Józef Bocek kopał węgiel w Dietz i czy tylko tam, ale już wtedy podpisuje się jako Joseph Bocek. Na drugi wyjazd do Stanów Bocek decyduje się prawdopodobnie w 1933 roku. Ten rozdział życia emigranta jest bardzo dobrze udokumentowany przez liczne listy słane do Polski przez niego samego, jak też i przez osoby trzecie komentujące jego życie w Ameryce. Tym razem znajduje on pracę w małej kopalni Shawnee w Wyoming: „a ja robim na takiej Małej Szachcie Węglowej przie zimym cosz zarobim od 2 do 3 tolary dzynńie ale w lecie ani na zicie tak sobie trzeba ze zimy na lato sparowacz„. Pisze o kryzysie i spadku płac: „a co się tyci powodzynia i zarobku to tylko co do wychowania się zarobi bo to w całej ameryce tak idzie a jescie nie wśiscy na wychowanie sobie zarobią Milijony Ludzi bez Pracy bez Dachu źicz Mają (…) taki teraz deprejsin cili ucisk na Robotnika ni ma pracy nima Piniędzy na Milijony Ziwi Rząnt Amarykajski co Pracy nie mają„. O zarobkach na farmach pisze: „Płacili Miesiącznie od 40 do 80 talarow Miesięcznie tyn dostoł Miesięcznie od 80 tl co Umioł zawodniowacz Rolym a ci co z końmi Robili to dostawali 40.50 do 60 talarów Miesięcznie a tym czasowo mają Płacone tyn co dostowoł 80 tym czsym 35 tl i bort (…) a ci co konmi Robiom tak przez żniwa tylko dostawają od 50 cynty do talara dzynnie a przez żimym tylko za chowanie„.
czytaj dalej...
„Miła Zonko…”
W 1938 roku zaczynają się kłopoty zdrowotne Josepha Bocka. Oto fragment listu ze szpitala w Douglas w stanie Wyoming: „Bęndym mioł Opereisin w postrzotku mom jakisz Bachora pokręcone tak Miła Zonko jakbym usz stego Boże (…) nie wyszeł tak cie prosim Otpuszcz mi fsistko com ci kiedy ubliżeł ja ci tesz ze Szerca wsistko przebacim (…) I także ja was Błogosławim wsistkie dzieci i dzękuje wam za fsistkie ucinki dobre dla mnie niemogym wam więcyl co dzisia Pisacz bom za słaby Ręnce się mi trzęsom jak wyjdziem stego tak wam zaraz będzjem Pisacz nie starzejcie nadymnom nic z Bogym Zestancie wsicy Amyn„.
Listy pisane po II wojnie światowej wyrażają przerażenie tragedią i cierpieniem kraju ojczystego, a także zniechęcenie i obawy o przyszłość Polski i świata: • „Szostra (…) cudzym usz posyłacz nie bedzie bo tam idzie na tyszonce tyszyncy Poczek do polski przez dobrych ludzi przez unra to tam jyny potych wielki Miastach rozdojom a po Stronach dzieci Sziroty i Wdowy od głodu i Nago umierajom to ich żodyn nie widzi tak tyn Biydny czesijski Szląsk to samo wyczyrpieli przez woinym co i w wareszawie i dzisz ich żodyn niewidzi i tak usz tym razym nie Bedym nic takigo pisoł o pilityce bo tam to mołe slowo i tak nic nie worto„. • ” (…) a co się tyci mego przibycio do was trudno Rada bo to nie było kiejsi do Polski przijechać z Ameryki nie było żadnej proźby o przijęszci do Polski jyny sie kupiła Szif karta i jechało się do Polski teras trzeba Proźby o pozwolyni o przibycie do Polski a to przez Polski Konzul i Amarycki ale więncyj wam nie bedym opisował tym Czasym bo by wam to mogło szkodzicz i mnie bo jakigo szcie se Prezedynta wywotili takigo se mocie bo wy tymu szcie nie sam winni bo szcie może ani nie głosowali na żodnego ale tym czasym nichom kamienia leżecz a wody bieżecz bęndym widziecz co to bęndzie się dalej robicz z tom biednom Polskom„. • „Józef pisie że nie majom jeszcie żadnych Dzieci Synu kto ci powiy ze to grzych nimiecz Dzeci to mu napluj do Oći bo błogosławione to Stodło co nimajom Dzeći bo to jest grzych namnożicz dzecia potym to nimo wyżiwienio i tuło sieto po całym Szfiecie bijom mordujom wieszajom Głodzom jako jeszcie tymi czasym wiele Szirot głodnych a najwięcyj z Polskij Narodowości bo to Szfiat jest moc zaludniony bo jak chaf w ameryce kiery mo dobry Rozum a dobre Szkoły to mo jednigo dwoch albo trzich nawięncyj ale som jeszcie taki katolicki familyj co jeszcie majom do Dwadzeszcia Decih tak im trzeba dy nie mojom rozumu„. • „bo to taki nie porozumienie ta Rosyja ztom Ameryko może będzie woina. Nie woina jyno tako Sarpaczka ale jo myszlim że do Bok żeści to Rosypie„.
Po wojnie Joseph Bocek narzeka na opóźnienia poczty (jeden z listów od żony dociera do niego po 10 miesiącach) i notoryczne ginięcie przesyłek: • „już tymu będom trzi Mięsziące i zakazdym Razym i Pismo i do dzisz nie mom żadnej wiadomoszci i borz mito smutno wyglądo ciszcie usz tam pozumierali bo co citom w gazecie to pisie ze Poczki i Pismo dochodzom do Polsk że ze stu jedna sie gdziesz zagubi i zasz wam poszyłam paczkym ze żiwnoszciom zasz takom Samom za 15.tnost tolarow„. • „tak to biedny Porządek na pocztach w Polsce biednej (…) chocz by to pismo prziszło za tydzyn odemnie do Polski jak go nie odajom to się go ani do Szmierci nie doczekasz tak mie tesz złoszci bierom nato ale co pocznym (…) lepśi porzondek jest na pocztach w czechach posłoł jich Janowi Bratu na Chyrciawy na Szfięta dwa tolary w Piszmie przez Europlan tak dostoł pismo i dwa tolary w piszmie i un mi tesz posłoł pismo przes Europlan toch dostoł za trzi tydnie tam i nazot otpowiecz„.
Wyjazd bez powrotu
Jednak czas Josepha Bocka ucieka – jego pobyt w Stanach wydłuża się, powrót do Polski odwleka w nieskończoność. Mimo uzyskania obywatelstwa amerykańskiego w 1944 roku, a następnie otrzymania prawa do emerytury, mimo troski oraz miłości do żony wyrażanych prawie w każdym z listów („kochana Babulko moja moja pociecho Serca mego mioł bym tobie utracic wolim już delej nie żicz […] Serdeczko moje moja Babulko złoto jedzina pociecho na Szwiecie” ), mimo tęsknoty za dziećmi i rodzicami, Bocek wciąż nie wraca. W końcu umiera w Wyoming 27 września 1954 roku.
Co więc stało na przeszkodzie w powrocie do Polski? Niestety, do takiej dziwnej rozłąki przyczyniła się choroba alkoholowa, o której donosili znajomi i rodzina w listach. Choroba, która osłabiła wolę i podejmowanie decyzji przez Josepha Bocka oraz doprowadziła go do bankructwa. O tych problemach pisały w listach osoby z jego najbliższego otoczenia, jak bratowa Josepha ( „Jozef nom pisoł że go uś głowa meni boleno bo uś mieni pije” 13), czy przyjaciółka rodziny Ewa Waszut, u której wynajmował pokój w Buffalo w Wyoming w ostatnich latach swego życia. Tak oto opisuje ona ostatnie tygodnie życia Bocka: „pili barzo usz 6 tydni potym sie barzo rozchorowali„. Sam Joseph Bocek u schyłku życia pisze o swoim ostatnim przystanku w Ameryce, którym był dom starców w Buffalo: „jest usz 6. mieszyncy wtym domu Starcóf co dostowom 70 tolaóf moij pynzyje na staroszcz to jyny dostowom 8. tolaróf miesząncznie bo ostetek biere ta goździno tego domu„. Na dwa lata przed śmiercią dzieli się następującymi refleksjami: „tesz więszujym moja Żonko Szćięszliwych i wesołych Szwiont Bozego Narodzynia i zapłaciem se przi Stole w Wilijm ze tak marnie żijymy natym Szfieće jedyn bez drugiego taki nie rozumny żiwot Prowadzimy szkoda naśij Młodoszći ale co zrobimy dy nas taki los spotkoł ale zawdy myszlim że śie jesćie kiejśi Sptkomy”.
Listy od Josepha Bocka pisane przez dwadzieścia lat jego emigracji przedstawiają niezwykły, wręcz filmowy obraz emigranta z Istebnej. Ich wymowa jest tym bardziej pełna, bo uzupełniają je listy od jego rodziny i przyjaciół, którzy opisują ostatnie lata życia Bocka spędzone w Wyoming. Dzięki temu kompletowi korespondencji otrzymujemy piękny obraz spotkania po latach Josepha z siostrą Teresą (Bocek) Kostką, nakreślony jej prostymi słowami w liście do syna Josepha – Józefa Bocka: „a twoj Tata tesz mjoł smutne to ziczi pora roki my tam roz zajechali ku niemu do wyomink to my go ani nimogli nojszcz (…) animje nimog poznacz ajak mje poznoł to my oba płakali to mymigli nic se pomowicz jymy myse pobłakali bo my tam niebyli dłogo jaki 2 godziny tak my moc nepomowili zemy sze widzieli a popłakali„.
Joseph Bocek został pochowany na cmentarzu w Buffalo. Na prośbę rodziny Magdalena Legocki odszukała jego miejsce pochówku i zapaliła świeczkę na Święto Zmarłych w 2006 roku.
Opracowanie: Agnieszka Kukuczka – Siąkała Tekst: Magdalena Legocki Fragmenty zaprezentowanych listów pochodzą z prywatnych zbiorów Teresy Kukuczki z Istebnej.