Strona główna Przeczytaj Piotr Druzgała

To, że znalazłem się w Tajlandii, to był zupełny przypadek. Zawsze lubiłem podróżować. W czasie studiów wyjeżdżałem do USA. Łączyłem przyjemne z pożytecznym – zarabiałem na studia i podróżowałem. Tuż po skończeniu studiów udałem się wraz ze znajomymi w podróż, która wbrew moim wszelkim wizjom co do mojej przyszłości, wpłynęła na resztę mojego dotychczasowego życia. Plan był taki, aby dotrzeć do Australii nie lecąc samolotem. Udało się dotrzeć do Australii, ale ostatni odcinek pokonałem niestety na pokładzie samolotu. Jednakże wtedy po drodze po raz pierwszy moja stopa stanęła w Tajlandii. Spotkaliśmy wtedy w Bangkoku w kafejce internetowej całkowitym przypadkiem Polaka i wymieniliśmy się adresami e-mail. Po kilkutygodniowym pobycie w Australii trafiłem ponownie do Bangkoku. Tam były najtańsze bilety, a ja wracałem do kraju. Ponownie jednak spotkałem tego samego rodaka – pracował tam jako statysta i zaproponował mi pracę statysty w reklamach i filmach. Zgodziłem się.

Późniejsze decyzje, by tutaj pozostać były bardziej przemyślane – wiedziałem, że chcę tu być. Dlaczego? Dlatego, że tutaj jest ciekawie, ładnie, słonecznie i stosunkowo łatwo. Do tego finansowo dość dobrze mi się wiodło. Wydaje mi się, że w Polsce byłoby mi znacznie trudniej. No i pootwierały się dla mnie inne możliwości. Tajlandia dała mi szansę rozwoju na wielu płaszczyznach – jestem osobą aktywną i ciekawą nowych rzeczy. Poznałem tajski masaż – prowadzę kursy tej sztuki masażu, wydałem dwie książki, jestem nauczycielem angielskiego w szkole, zdałem też egzamin i zostałem certyfikowanym nauczycielem jogi, pomagałem również w ambasadzie, gdzie pełniłem rolę tłumacza podczas wizyt biznesowych. Dorabiam sobie także w turystyce. Jako że z wykształcenia jestem fizjoterapeutą, pomagam jako wolontariusz. Myślę zatem, że tym, co do tej pory przeżyłem i rzeczy, którymi się parałem, można by obdzielić kilka żyć.

Nie bez znaczenia dla życia w Tajlandii jest to, że jestem cudzoziemcem – białym cudzoziemcem. Jesteśmy tutaj trochę lepiej traktowani. Nikt na mnie nie nakrzyczy, gdy chcę coś załatwić, zawsze jestem przyjmowany z uśmiechem i z szacunkiem. W Polsce jestem jednym z wielu, tutaj jednym z niewielu. Teraz to się oczywiście zmienia, bo białych w Tajlandii przybywa. Tajlandia także przestaje już być supertanim krajem, kiedyś rzeczywiście litr paliwa kosztował tu złotówkę. Zarobki przeciętnego Taja są na poziomie przeciętnych zarobków Polaka, ale koszty życia są o połowę niższe. Wciąż dwutygodniowy pobyt w Tajlandii wychodzi taniej niż pobyt nad polskim morzem.

Kraj szans

Późniejsze decyzje, by tutaj pozostać były bardziej przemyślane – wiedziałem, że chcę tu być. Dlaczego? Dlatego, że tutaj jest ciekawie, ładnie, słonecznie i stosunkowo łatwo. Do tego finansowo dość dobrze mi się wiodło. Wydaje mi się, że w Polsce byłoby mi znacznie trudniej. No i pootwierały się dla mnie inne możliwości. Tajlandia dała mi szansę rozwoju na wielu płaszczyznach – jestem osobą aktywną i ciekawą nowych rzeczy. Poznałem tajski masaż – prowadzę kursy tej sztuki masażu, wydałem dwie książki, jestem nauczycielem angielskiego w szkole, zdałem też egzamin i zostałem certyfikowanym nauczycielem jogi, pomagałem również w ambasadzie, gdzie pełniłem rolę tłumacza podczas wizyt biznesowych. Dorabiam sobie także w turystyce. Jako że z wykształcenia jestem fizjoterapeutą, pomagam jako wolontariusz. Myślę zatem, że tym, co do tej pory przeżyłem i rzeczy, którymi się parałem, można by obdzielić kilka żyć.Nie bez znaczenia dla życia w Tajlandii jest to, że jestem cudzoziemcem – białym cudzoziemcem. Jesteśmy tutaj trochę lepiej traktowani. Nikt na mnie nie nakrzyczy, gdy chcę coś załatwić, zawsze jestem przyjmowany z uśmiechem i z szacunkiem. W Polsce jestem jednym z wielu, tutaj jednym z niewielu. Teraz to się oczywiście zmienia, bo białych w Tajlandii przybywa. Tajlandia także przestaje już być supertanim krajem, kiedyś rzeczywiście litr paliwa kosztował tu złotówkę. Zarobki przeciętnego Taja są na poziomie przeciętnych zarobków Polaka, ale koszty życia są o połowę niższe. Wciąż dwutygodniowy pobyt w Tajlandii wychodzi taniej niż pobyt nad polskim morzem.

Pod tajskim płaszczykiem

Tajlandia to kraj olbrzymich kontrastów. Na przykład w miejscach publicznych nie ma kontaktów fizycznych między płciami. Nie zobaczy się męża trzymającego lub całującego żonę. Z drugiej strony każdy Taj ma kochankę i specjalnie się z tym nie kryje. Panuje tutaj inne podejście do ciała i cielesności. W Polsce w kulturze chrześcijańskiej ciało traktuje się jako świętość. W Tajlandii traktuje się je jak płaszcz, coś przejściowego, być może ze względu na wiarę w reinkarnację. Oddawanie się nie jest uważne za coś gorszącego. Należy być świadomym, że siedem procent seksbiznesu stanowią miejsca dla turystów, reszta jest dla Tajów. Do niedawna w Tajlandii istniało wielożeństwo. Kobiety jednak pełnią bardzo ważną rolę w społeczeństwie i są szanowane – zajmują się przecież wychowaniem dzieci. Zresztą Tajlandia nie jest wyjątkiem na tle całego regionu. W Tajlandii panuje duża tolerancja. Buddyzm akceptuje świat we wszystkich jego przejawach. Tematem często poruszanym w rozmowach o Tajlandii jest temat transseksualizmu. U podłoża tolerancji dla odmienności leży sam buddyzm, gdzie nie ma mitu stworzenia świata wraz z kobietą i mężczyzną. A co za tym idzie, nie ma wyraźnego podziału płci i na to, co męskie i żeńskie…

Tajska kuchnia oddaje kontrast kraju: dania są bardzo ostre, ale i bardzo słodkie. Różnorodność dań jest ogromna. Pole do popisu dla wegetarian, ogromna ilość owoców i warzyw. U nas w kraju jedzenie jest o wiele cięższe, bardziej kaloryczne. Tajska kuchnia jest lżejsza, wszystko przygotowuje się ze świeżych składników. Smakiem najrzadziej spotykanym jest smak kwaśny, gdyż ten smak kojarzy się z czymś zepsutym, o co w gorącym klimacie nietrudno.

Moje wrażenia po wylądowaniu w Bangkoku: chaos i korki. Mimo to wszystko wydawało mi się niesamowicie ciekawe i na wyciągnięcie ręki. Ten kraj wcale nie jest taki zacofany jak może uważać wiele osób. Życie nie jest prymitywnie i ciężkie. W Tajlandii jest też bezpiecznie, choć może się wydawać, że jest inaczej. Aklimatyzacja była bardzo prosta i przyjemna. Miałem poczucie jakbym cały czas był na wakacjach, a przecież pracowałem.Wszystko w Tajlandii jest dla mnie niezwykle ciekawe i do dzisiaj jestem zauroczony tym jak wiele ten kraj ma do zaoferowania i jak wiele mogę się tu nauczyć. A do tego to słońce! Ludzie są tutaj naprawdę mili i dobrzy. Gdy zacząłem dawać prywatnie lekcje języka angielskiego dzieciom właściciela fabryki, tak spodobałem się jego rodzinie, że po dwóch tygodniach dał mi samochód, abym sam nie musiał dojeżdżać do jego domu na lekcje autobusem.

czytaj dalej...