Ludzie mówili, że na Zachodzie jest raj. Chciałem sprawdzić jaki jest ten raj, ale nigdy nie myślałem w nim zostać, chciałem tylko zrealizować marzenia małego chłopca o zobaczeniu krańca świata kryjącego się za naszą górą. Kiedy byłem mały, pytałem mamę: „Mamo, co jest za tą górą?”. „Koniec świata, synku”. „To ja chcę zobaczyć ten koniec świata” – odpowiadałem.
W 1981 roku wyjechałem na narty do Austrii z kolegą. 13 grudnia zastał nas tam stan wojenny. Ja chciałem wyjechać do Kanady, ale kolega nie dostał wizy, więc wyjechaliśmy do Francji. Czekaliśmy na wyjazd w „Polenhilfe”. Pochodzę z Krakowa. W 1980 roku odbyłem służbę wojskową, po 13 grudnia do domu rodziców przychodziły wezwania… Stan wojenny spowodował mój wybór emigracyjnego życia. Czytając miedzy wierszami cenzurowanego listu od rodziców miałem dwie „propozycje” w razie powrotu do Polski: wrócić jako dezerter ZOMO lub więzienie. Pozostanie poza granicami kraju było więc najrozsądniejszym rozwiązaniem.
Stan zawieszenia
Pierwsze miesiące na emigracji spędziłem w Wiedniu mając nadzieję, że coś się zmieni.
We Francji pierwsze miesiące były bardzo trudne i najważniejszym celem było nauczenie się języka,
by rozumieć i być zrozumianym. Kiedy przyjechałem do Francji znałem zaledwie trzy słowa
po francusku: „dzień dobry”, „dziękuję” i „do widzenia”. Na początku pobytu podejmowałem prace
fizyczne. Pomogło mi wiele osób. Dla kogoś, kto chce zawsze znajdzie się pomocna dłoń. Początek
emigracji jest bardzo trudny i często zadajesz sobie pytanie czy warto było,
ale z perspektywy czasu stwierdzasz, że życie bez trudności i bez problemów byłoby nudne
i nieciekawe.
Miałem ze sobą niewiele. Zabrałem tylko jedną walizkę, wtedy nie myślałem, że to będzie początek innego życia. Mentalnie zabrałem ze sobą poczucie bycia kimś, pewność siebie (czasem myloną z zarozumiałością), wiarę i wytrwałość. To wszystko jest potrzebne, by móc chodzić swoimi ścieżkami i też pomoc z nieba jest niezbędna.
Połączenia z Polską
W tamtych czasach kontakty z krajem były bardzo trudne. Dwa dni oczekiwania na rozmowę telefoniczną i to często w środku nocy. Listy, które często się „gubiły”. Książki i prasa, które można było zamówić w Paryżu pozwalały nie zapomnieć języka ojczystego. Obecnie Internet pozwala być na bieżąco i utrzymywać częste kontakty z rodziną. Pierwszy raz odwiedziłem Polskę po ośmiu latach, była to wizyta mocno emocjonalna.
Mój syn Jeremy studiuje i pracuje w Krakowie, co mnie bardzo cieszy. Dzisiaj mam kilka kanałów polskiej TV, w Internecie mogę posłuchać radia i na różnych stronach można dowiedzieć się, co się dzieje w kraju.
We Francji brakowało mi polskich potraw, specjałów i polskich tradycji. Tęskniłem za ogórkami kiszonymi, chrzanem, kiełbasą, sernikiem i makowcem. Za polskim językiem, polskimi książkami. Tęskniłem też za hejnałem z Kościoła Mariackiego w Krakowie, bo codziennie rano idąc do pracy przechodziłem przez Rynek…
czytaj dalej...
Dwie ojczyzny, jedno serce
W zasadzie Francuzi mają przychylny stosunek do Polaków, choć czasem jak wszędzie zdarzy się usłyszeć kilka niemiłych zwrotów, czego i ja doświadczyłem. Ale starałem się tym nie przejmować. Wszędzie można spotkać dobrych i złych ludzi. Ja we Francji spotkałem wiele życzliwych osób.
Wyjazd za granicę dał mi możliwość podróżowania (o czym zawsze marzyłem), poznania Europy, ludzi, innej mentalności, innych tradycji, no i radzę sobie dobrze
po francusku.
Mam dwie ojczyzny, jestem mieszkańcem Europy i mam wciąż polskie serce. POLSKA zawsze będzie POLSKĄ. Kocham moją ojczyznę i tylko ludzie się zmieniają, niekoniecznie na lepsze. Za swój największy sukces uważam moje dzieci. Jestem z nich bardzo dumny.
Ci którzy mnie dobrze znają mówią „Jakbyś nie istniał, trzeba by Ciebie stworzyć”. Liczy się jakość tego, co się robi. Obecnie w Polsce widoczna jest zmiana ekonomiczna i to jest pozytywna zmiana. Natomiast ludzie przestali być solidarni wobec siebie. Dziś nie zna się swoich sąsiadów. Polacy prowadzą egoistyczne życie. Wszystko mamy i ta zmiana materialna przyszła do Polski za szybko. Liczy się tylko pieniądz, który wielu zniewolił, moc władzy i słowo, uczucia
dla wielu przestały istnieć. Przedtem byliśmy biedniejsi, ale solidarni, a teraz…
Choć ludzi dobrej woli jest coraz mniej, wierzę w to, że człowiek rozumny znaczy więcej.